sobota, 21 grudnia 2013

Pozorność dwunasta.


Daga. 

Nigdy nie pomyślałabyś nawet o tym, że Wigilię Świąt Bożego Narodzenia możesz spędzić sama. Nie myślałaś, że kiedykolwiek nastąpi taki dzień, w którym nie będziesz potrafiła nawet uśmiechnąć się na widok jarzących się świątecznych lampek, w które przyodziane jest całe miasto. Nie pomyślałabyś po tym, by o godzinie zasiadania do stołu będziesz siedzieć na parkowej ławce i wpatrywać się w prószący śnieg i mieniące się gwiazdy. Nie miałabyś nawet w głowie tego, by ten ważny czas spędzić z dala od Michała i synka. Nigdy również nie pomyślałabyś o tym, że Michał cię zdradzi...


Patrząc w niebo, przypominasz sobie wszystkie momenty, gdy siedzieliście na kocu przytuleni i spieraliście się co do tego, jakie skupiska gwiazd widzicie, która z gwiazd świeci jaśniej, która może zostać tą waszą. Przypominasz sobie te wszystkie chwile, gdy patrzył ci w oczy i w blasku księżyca wyznawał, że cię kocha. Tak cholernie mocno cię zranił, a ty rzeczywiście nie możesz go znienawidzić. Bo jak można znienawidzić mężczyznę, którego zna się od dziesięciu lat, który jest mężem, z którym ma się syna, którego kocha się tak, jak zabójca kocha zabijać. Nie możesz ułożyć sobie w głowie, aby z miłość do niego przejść w nienawiść. Taka jest prawda. Co by nie zrobił i tak będziesz go kochać.


Twoje ciało ogarnia chłód, przeraźliwe zimno. Innym razem wtuliłabyś się w Jego ramię, bo nie puścił by cię tutaj samej, lecz teraz nikt nie sprawi, że będziesz bezpieczna, że będzie ci ciepło. Nikt nie zechce wyciągnąć pomocnej dłoni do kobiety po trzydziestce, która przypomina czupiradło, a taka właśnie jesteś. Nie chce ci się o siebie dbać. Nie chcesz wyglądać na szczęśliwą. Ty cierpisz. Cierpisz za wieczną miłość, którą powoli cię przytłacza.


- Rozchorujesz się...

- Co cię to obchodzi?
- Martwię się...
- Nie masz o co... - podnosisz się z ławki i chcesz odejść, lecz chwyta cię za dłoń i prosi błagalnie byś została. - Czego chcesz? Jeszcze bardziej mnie zranić? Pogrążyć mnie w tym, że nie potrafię cię znienawidzić...? Michał, czego ty, do cholery, chcesz?! - krzyczysz na cały park, by po chwili wybuchnąć płaczem. - Czego...? - swoimi zziębniętymi dłońmi podnosisz jego głowę i zmuszasz do tego, by spojrzał ci w oczy. - Dlaczego my? 
- Nie wiem Daga... - muska twój czerwony policzek kciukiem, wycierając niehamowane przez ciebie łzy, spływające w dół. - Najgorsze jest to, że też się staczam... Że nie potrafię sam zająć się Olkiem, nie potrafię ogarnąć treningów, nie potrafię się nawet upić... - patrzysz na niego. Jest inny niż zwykle. Jego zarost nie jest kontrolowany, jego oczy ledwo co patrzą na ciebie, jego usta cały czas drżą. Drżą tak, jak ty w jego ramionach. - Całe dnie siedzę na kanapie i oglądam nasze zdjęcia... Patrzę, jak wtedy byliśmy szczęśliwi i mam ochotę wywalić je przez okno. Jedyne co mnie przed tym powstrzymywało do dziś, to Oli siadający obok i pytający o ciebie. Od rana jest już w Bydgoszczy, zresztą my też powinniśmy tam być, a siedzimy tu i marzniemy, a to wszystko dla tego, że chciałem, żebyś była idealna, ale ty właśnie jesteś tą idealną. Kocham Dagę, a nie jej tandetną idealną podróbkę...
- Ale... Co to zmienia? Uważasz, że tymi słówkami sprawisz, że padnę ci w ramiona, wybaczę wszystko, a jutro będziemy udawać szczęśliwych w Bydgoszczy? - wstajesz i wpatrujesz się w jego niebieskie tęczówki. - Michał, spieprzyłeś nasze życie...
- Ale ja nawet tego nie pamiętam... - staje na przeciwko ciebie.
- Ale mnie to nie obchodzi. Nie potrafię od tak ci wybaczyć. Nie potrafię nawet teraz normalnie na ciebie patrzeć, bo widzę tą dziewczynę, rozumiesz? Nie teraz Michał... Jeszcze nie teraz.
- Daga...
- Nie. Jedź teraz do Olka i spędź z nim wspaniałe święta. Powiedz mu, że... że jestem chora i kuruje się u Wlazłych... 
- Mieszkasz tam?
- Tak... Nie przychodź, proszę...
- Mogę coś zrobić?
- Co?
- Odwiozę cię... Będziesz bezpieczna.

Zgadzasz się. Siedzisz równo z nim, siedzenie przy siedzeniu. Czujesz, że oddechy macie równe. Nie odzywasz się ani słowem. Michał też nie kwapi się do rozmowy. Jedynie Rihanna śpiewa o toksycznym związku. Właśnie tak się czujesz. Zakochana w facecie, który ostatnio sprawia ci tylko ból i cierpienie. Samochód zatrzymuje się pod drzwiami wejściowymi do domu Mariusza i Pauliny. Wysiadacie z pojazdu. Podchodzisz do drzwi, otwierasz je. Zerkasz w jego smutne lazurowe oczy, przybliżasz się do niego. W tej chwili nie myślisz. Teraz liczy się tylko ta krótka chwila, w której czujesz jego usta na swoich, by po chwili zatrzasnąć się w domu i słyszeć, jak odjeżdża.


Jesteś cholernie nie pewna siebie, Dagmaro... 



Michał.

Ledwo co widzisz oświetlaną przez samochodowe światła drogę do rodzinnego miasta. Jedziesz na pomięć. Wiesz, gdzie zwolnić, gdzie przyspieszyć, gdzie uważać. Przecież to zwykła monotonność. Jedyne, na co zwracasz uwagę, to muzyka wydobywająca się z radia. Słysząc pierwsze dźwięki radosnych melodii od razu zmieniasz stacje. Nie chcesz wylądować na przydrożnym rowie, bo będziesz płakać. Przecież mężczyźni nie płaczą. Przecież są silni. Przecież nie mogą. Ale nie ty. Ty akurat Michale powinieneś...

Do Bydgoszczy docierasz kilka minut po dwudziestej trzeciej. Twoja rodzina szykuje się na pasterkę, a ty oferujesz się, że zostaniesz w domu, by pilnować śpiące dzieci. Jest ci to na rękę. Siadasz na podłodze przy kominku i wpatrujesz się w szalejące płomienie. Są jak żywioł. Niszczę wszystko. Nic nie stanie im na przeszkodzie oprócz wody. Kilka dni temu, mógłbyś 
powiedzieć, że Twój związek z Dagmarą jest niezniszczalny, lecz pojawiła się Agata - woda, która prawie zgasiła płomień waszej miłości. Jednak w tobie on nie zgasł. Jedynie przez moment pozwolił, by woda obmywał jego brzegi, lecz środek zwyciężył.

- Tato, co tu robisz? - nawet nie wiesz, kiedy, ale przysiada się do ciebie Olek i przytula się do ciebie.
- Myślę, synku...
- O mamie, prawda? Martwisz się, że choruje i pewnie płacze, że nie może być z nami, a my jesteśmy tutaj, bo są święta. Ale ty też wyglądasz na chorego, tato - mały dotyka swoją małą rączką twojego czoła. - Chyba gorączkę masz. Jesteś tak samo chory jak mama...
- Nie tak samo synku... Mama bardziej choruje.
- Ale się wyleczy zobaczysz - ściska twoją szyję, wpychając się na kolana. - Razem się wyleczycie i znowu będziemy wszyscy razem - radośnie uśmiecha się do ciebie swoimi niebieskimi oczami, dokładnie takimi samymi jak twoje. 

Po chwili czujesz, jak głowa malca opiera się o twoją klatkę piersiową, oznaczając, że sen wygrał z silną wolą tego małego człowieka. Bierzesz go na ręce i zamiast do pokoju, gdzie śpią jego kuzyni niesiesz go tam, gdzie śpisz sam, do swojego dawnego pokoju, który miałeś dzielić z żoną. Kładziesz go na łóżku i okrywasz szczelnie pościelą. Bierzesz szybki prysznic i po kilkunastu minutach leżysz obok niego, głaskając go po czole. 

Dopiero teraz zdajesz sobie sprawę z tego, co czuje twoja żona, mając go cały czas przy sobie. Mały jest twoją wierną kopia. Wiesz również to, że jeśli pokłóci się z Tobą, w dziecku widzi twoją podobiznę. Nawet nie chcesz wiedzieć co wtedy czuje. Teraz już wiesz, jak mocno ją ranisz, nawet o tym nie wiedząc. Nie możesz wyobrazić sobie, co rodzi się w jej głowie, gdy patrzy na niego, prosto w jego oczy. Całujesz synka w czubek głowy, przytulasz się do niego i pozwalasz swojemu organizmowi odpocząć. Zasypiasz.

Zdałeś sobie sprawę, jak bardzo każdego dnia cierpi twoja żona, Michale...


~*~*~

Cześć Wam ;)
Dziś macie taki rozdział przedświąteczny, czy taki, jak panuje obecnie w waszych jak i moim domu. Oliwier w tej historii odegra znaczącą rolę, lecz dalsze jego losy są dopiero w mojej głowie. ;)
Teraz muszę coś powiedzieć. 
Ten rozdział jest prawdopodobnie ostatnim w tym roku chyba, że moje zdrowie do mnie powróci. Jestem chora, zmagam się z gorączką ponad 38 stopni i czuje się okropnie. Z tego miejsca chcę powiedzieć, że wszystkie moje blogi na razie zawieszam. Dziś jedynie pojawi się jeszcze sobotnia, lecz z resztą nie wiem jak będzie. Przepraszam Was, ale muszę tak postąpić.
Chciałabym również życzyć Wam wszystkim Wesołych, Radosnych, Spokojnych i Hojnych  Świąt Bożego Narodzenia.  Pamiętajcie. W tym czasie rodzina jest najważniejsza. 
Ja lecę teraz ubierać choinkę, a was zostawiam z lekturą ;)
Pozdrawiam :*:*

piątek, 13 grudnia 2013

Pozorność jedenasta.

Dagmara.

Nie ma go. Nie szuka cię. Nie robi nic, byś znowu była razem z nim w mieszkaniu. Wiesz jedynie, że rozmawiał z Mariuszem i zrozumiał. Wiesz, że płakał. Tak samo jak ty płaczesz od wczorajszego dnia. Gdy tylko zamkniesz oczy, wyobraźnia pokazuje ci ich razem. W łóżku. Widzisz, jak twój mąż całuje jej idealne ciało, jak wytycza niewidzialne szlaki na fakturze jej skóry, jak szczytuje razem z nią, by potem zasnąć z nią w swoich ramionach. Widzisz to, mimo że nigdy tego nie widziałaś. To twoja wyobraźnia kreuje nowego Michała.

Pamiętasz moment, gdy zapewniał cię, że nigdy nie będzie tej drugiej, że zawsze będziesz tylko ty. Że liczy się rodzina. A teraz? Ty leżysz zwinięta w kłębek w pokoju na piętrze u Wlazłych, on zapewne zalewa smutki w alkoholu, bo spieprzył między wami wszystko, a co się dzieje z Olim nawet nie wiesz. Nie obchodzi cię to, że za trzy dni Wigilia, że powinnaś być w wirze kupna prezentów i przygotowań świątecznych potraw, że za kilkanaście godzin powinnaś być już u teściów, by to u nich spędzić święta, gdzie i twoi rodzice mieli być. Teraz chcesz tylko bezustannie płynących minut, które przeznaczasz na płacz.

Michał nie dzwoni, nie pisze Sms-ów z przeprosinami, nie naciska prośbą o spotkanie. Po prostu się nie odzywa. Boli cię to? Sprawia, że łzy wypływają spod twoich powiek jeszcze bardziej intensywniej? Łamie doszczętnie resztki twoich uczuć do niego? Odbiera ci samą siebie? A może po prostu wyniszcza? Może przestał już o ciebie walczyć? Może nie chce drugiej szansy? Może to ma być tylko pretekst do rozwodu? Dopiero wieczorem rozdzwania się twój telefon. Matka. Ojciec. Teściowa. Teść. Asia. Ktoś ze szkoły. I tak w kółko. Setki nieodebranych połączeń, a żadne od niego. Odpuścił sobie.

Wchodzisz do łazienki i patrzysz w lustro. Rozmazany makijaż, potargane włosy, czerwone i podpuchnięte oczy, wymięta koszulka. Notabene Jego koszulka z "13" na plecach i nazwiskiem "Winiarski", która jeszcze bardziej cię przytłacza. Sama już nie wiesz, czy to ty go do tego doprowadziłaś, czy może jego chęć zaspokojenia się sprowokowała go do zdrady. Może to ty jesteś powodem takiego zachowania? Może to ty nie dopasowałaś się do Jego idealności?

- Mogę? - słyszysz ciche pukanie do drzwi, a po chwili widzisz sylwetkę Mariusza.
- Jeśli chcesz mnie pocieszać, to od razu mówię ci, że to nie ma sensu...
- Nie... - zaprzecza. Podchodzi do łóżka, na którym leżysz odwrócona do ściany i siada obok ciebie. Gładzi twoje ramię i tak po prostu z tobą siedzi. Odwracasz się do niego i wybuchasz głośnym płaczem. Przyciąga cię do siebie i mocno tulu do swojej klatki piersiowej, głaskając po głowie. Co chwilę płaczliwym głosem opowiadasz mu o swoich obawach, że to nie był przypadek, że nie jednorazowy wybryk. Siedzi tylko i kołysze twoim ciałem, byś się uspokoiła.
- Paulina mnie znienawidzi...
- Ona też jest twoją przyjaciółką, tak jak ja przyjacielem. Wie, że teraz muszę ci pomóc.
- Ale powinieneś być z nią i Arkiem w Wieluniu...
- I będę, ale od niedzieli. Pojadę do nich po meczu, a ty razem ze mną.
- Nie. Mariusz, proszę daj mi szansę poukładać sobie to wszystko w głowie. Nie możesz mnie ochronić przed moimi własnymi myślami. Muszę tu zostać.
- Ty go nawet nie potrafisz znienawidzić za to, co ci zrobił - prycha z nienawiścią i chyba tak właśnie jest. Nie potrafisz go znienawidzić. - Co on w sobie takiego ma, że wybaczysz mu wszystko?!
- Co? Mariusz, o czym ty mówisz? Przecież przyjaźnisz się z Michałem...
- Nasze relacje nie mają w tym momencie żadnego znaczenia... Zdradził cię, od miesięcy stopniowo się od ciebie oddalał, wolał iść z młodymi do klubu, niż wrócić do domu i ciebie gdzieś zabrać... Nie rozumiesz. To on wszystko spieprzył. Powinnaś dać mu nauczkę, a nie jeszcze go przed sobą bronić... Przepraszam za to co robię, ale nic innego nie otworzy ci oczu...

Niczego się nie spodziewasz. Siedzisz otoczona pościelą na środku łóżka i czekasz na to, co zrobi. Nie masz pojęcia, że to wpędzi cię w wyrzuty sumienia, że pociągnie cię na jeszcze większe dno moralne. Nie zdajesz sobie sprawy, jakie ta chwila będzie mieć konsekwencje w przyszłości, jak mocno zrani nie tylko ciebie i Mariusza, ale Michała i Paulinę, oraz Akra i Oliwiera, jakie piętno odciśnie na waszej przyszłości. Pozwalasz mu, żeby bez pardonu cię pocałował. Pozwalasz, mimo że wewnętrzny głos mało co nie zedrze sobie strun głosowych. Dopiero, gdy zdajesz sobie sprawę, że zamiast Mariusza na jego miejscu chcesz widzieć Michała, przerywasz to z krzykiem i wybiegasz z domu atakującego.

Czujesz się, jakbyś Go zdradziła, jakbyś zrobiła to perfidnie, ale tak nie było, a Jego nadal kochasz...


Michał.

Zrozumiałeś. Nie naciskasz, bo słowa Mariusza karzą dać Dagmarze czas. Nie próbujesz się usprawiedliwiać, bo wiesz, że w tym momencie, jak i w każdym innym twoje tłumaczenia nie będą miały sensu, bo nie potrafisz nawet sam przez sobą się wytłumaczyć. Nie starasz się nawet w głowie ułożyć sobie argumentów przeciw Agacie, nie chcesz tego robić. Nie widzisz sensu w tym, by całą winę zrzucić na masażystkę, bo to byłoby całkowite kłamstwo, a kłamać więcej już nie chcesz. Już za dużo straciłeś, a więcej nie masz zamiaru.

Jak co roku pakujesz walizkę, by ruszyć do Bydgoszczy, lecz tym razem wiesz, że pojedziesz tam tylko z synem. Nie masz co liczyć na to, żeby Daga również się tam pojawiła. Będziesz musiał powiedzieć rodzinie prawdę, bo tego, że będą pytać, dlaczego jej nie ma, jesteś pewien. Wyjmujesz z szafy te najpotrzebniejsze rzeczy jak i stroje przygotowane jeszcze przez Dagę na same święta i pakujesz je. Wyjmujesz również jej elegancką czerwoną sukienką, w którą miała być ubrana tego magicznego Wigilijnego wieczora. Razem z nią na wieszaku wisi krawat w tym samym pastelowym kolorze. 

Z tej samej szafy wyciągasz jej długi brązowy sweter, który uwielbia nosić w takie zimowe wieczory i przesiadywać w nim na parapecie w salonie z książką w ręku. Kładziesz się na waszym wielkim małżeńskim łóżku, a jej sweter gości tuż przy twoim boku. Wąchasz, jak pachnie, przypominając sobie, że jeszcze wczorajszego popołudnia mogłeś dotykać i całować jej ciało, a dziś możesz jedynie sobie Ją wyobrazić. Ale to nie to samo. Zamykając oczy, nie widzisz tej radosnej, roześmianej ostatnio kobiety, lecz zdruzgotaną, płaczącą, smutną istotę, która jest taka słaba w rękach waszych przyjaciół. Zorientowałeś się, że wszystko słyszała. Chciałeś coś zrobić, ale silne ręce Mariusza ci na to nie pozwoliły. Musiałeś odpuścić.

- Michał, synu, powiedz mi, swojemu staremu ojcu, co się tak na prawdę stało... Nie zbywaj mnie tym, ze popełniłeś największy błąd, tylko mów, o co ci chodzi... - słyszysz głos ojca, który wieczorem zagląda do twojego starego pokoju w rodzinnym domu w Bydgoszczy. 
- Ale to wszystko jest prawdą tato... - wzdychasz, nawet nie odrywając wzroku od Jej zdjęcia na wyświetlaczu swojego telefonu.
- Co zrobiłeś, że Dagmara wolała zostać sama w Bełchatowie, niż przyjechać tu do nas i być razem z Tobą i Oliwierkiem? - jego stanowczy głos od zawsze cię ganił, lecz słyszałeś go w naprawdę niewielu momentach. Zazwyczaj ojciec, gdyby tylko mógł, przychyliłby ci nieba. Zrobiłby to, bo cię bardzo mocno kocha. Siada obok ciebie na łóżko i kładzie dłoń na ramieniu. - Michał, co się stało?
- Zdradziłem Dagę, tato... Skrzywdziłem jedyną kobietę, którą prawdziwie pokochałem, jedyną, z którą mogę być, jedyną, która zawsze siedzi tu, w każdym momencie jest w moim sercu - dotykasz miejsca, które od lat bije dla Niej i nie starasz się już panować nad sobą. Pozwalasz sobie na płacz, a ojciec przytula cię do siebie i głaszcze po plecach. - To był najgorszy moment w moim życiu...
- Walcz o Nią, synu...

~*~*~
No i macie już jedenastą część. 
Pewnie wile z was już znudziło się to historią, ale ja ją uwielbiam. :D
Mariusz namieszał w głowie Dagi. W zasadzie to uświadomił jej bardzo ważną rzecz, która pojawi się później i będzie przeświecać Dadze jej przyszłość.
Miał być wcześniej, ale zachciało mi się pisać teraz część Michała, bo uznałam, że muszę pokazać, co właśnie on czuje.
Na dziś to tyle. :*
Zapraszam Was serdecznie na Jednopartówki. gdzie możecie poczytać o Andrzeju, Magdzie i kobicie zza wschodniej granicy. ;)
Buziaki :*:*
Ps. Pisałyście testy gimnazjalne? Jak Wam poszło? :P Mi raczej okropnie...
Ps2. Weekend przeznaczam na nadrabianie zaległości, więc jeśli gdzieś nie dotarłam, to przypomnijcie mi na gg ;)

piątek, 6 grudnia 2013

Pozorność dziesiąta.

Jesteś szczęśliwa. Wreszcie masz wrażenie, że wszystko jest na swoim pierwotnym przeznaczonym miejscu. Wreszcie wiesz, że twoja zawziętość w szukaniu złotego środka na wasze kłopoty, opłaciła się. Wreszcie czujesz, że każda bliska ci osoba wie, jak bardzo ci na niej zależy. Wreszcie możesz śmiało stanąć przed wielkim tłumem i krzyczeć na całe gardło, że szczęśliwszej od ciebie nie ma. Wiesz, że nie pozwolisz na to, aby twoje życie znowu stanęło na rozdrożu. Wiesz jednak również i to, że w związku są dwie osoby i obie muszę chcieć tego, aby więź łącząca ich przetrwała. Wiesz to, że Michał jest nadal zagubiony.

Stoisz przed sypialnianym dużym lustrem i przyglądasz się swojemu odbiciu w nim. Widzisz piękną, uśmiechniętą kobietę w eleganckiej sukience, która wie czym jest szczęście i miłość. Widzisz spełnioną żonę, matkę, pracownicę. Widzisz po prostu Dagę i cholernie się sobie podobasz. Taka jaka jesteś. Z wszystkimi wadami, ale i z mnóstwem zalet. Radosna, zadowolona z życia. Taka się czujesz i niewątpliwie na taką wyglądasz.

Do sypialni wchodzi twój mąż i pogwizduje na twój widok. Od razu na twoją twarz wlewa się czerwień, której nie możesz, albo nawet nie chce ukryć. Chcesz jedynie widzieć te dwie iskierki w jego oczach do końca życia. Całuję cię w policzek, łapie za rękę i ciągnie do siebie, siedzącego na łóżku. Sadza na swoich kolanach i szepcze zmysłowo, że chciałby zostać dziś z Tobą w domu. Jego usta zaczynają wędrówkę po twojej aksamitnej skórze, a dłonie tulą cię do jego klatki piersiowej. 

- Michał, przecież to kolacja wigilijna. Musisz być - nie pozwalasz by zmiażdżył twoje wargi swoimi, delikatnie odpychając go. - Mam makijaż - śmiejesz się do niego.
- Mam ochotę zerwać z ciebie tą sukienkę i po prostu się z Tobą kochać... I wiesz co? Mało obchodzi mnie to, że się spóźnimy. Pragnę cię - skrada ci pocałunek. Jeden drugi, dziesiąty... Do pionu przywołuje was dopiero Oli wbiegający do pomieszczeni i wołający, że właśnie przyjechała babcia z dziadkiem.

Speszeni wchodzicie do salonu i witacie się z gośćmi. Po krótkiej rozmowie zakładacie ciepłe kurtki i wychodzicie z mieszkania, wiedząc, że Oliwer jest w dobrych rękach. Schodzisz powoli po schodach, gdy Michał pędzi na dół do nowiusieńkiego cacka. Przystajesz przed klatką i czekasz na swojego mężczyznę. A gdy podjeżdża samochodem, posyłasz mu najpiękniejszy uśmiech. Czekasz, aż obejdzie pojazd i otworzy ci drzwi, aż wreszcie wsiadasz do środka. Po chwili Michał zasiada za kierownicą. Czujesz jeszcze na swoich ustach jego wargi i ruszacie w drogę do miejsca wigilijnej kolacji.

W gronie ludzi, których znasz, lub dopiero co masz okazją poznać, czujesz się na prawdę komfortowo i dobrze. Punktualnie o osiemnastej prezes oficjalnie składa wszystkim życzenia, a potem robi to każdy z osobna twarzą w twarz. Najczęstsze życzenia, jakie słyszysz, to te z prośbą o powiększenie rodziny. Wiele osób życzy ci po prostu szczęścia i miłości, których tak bardzo potrzebujesz. Nigdy byś nie pomyślała, że ludzie znający was tylko dzięki pracy Michała, będą życzyć wam tak dobrze. Nigdy nie myślałaś, że ludzie będący tylko znajomymi mogą być tak mili i przyjaźni. 

Na parkiecie wirujesz właśnie z Aleksem. Co chwilę wybuchacie śmiechem, żartując po włosku, gdyż tym językiem oboje możecie swobodnie się porozumiewać. Młody Serb obsypuje cię komplementami, za co ganisz go, bo powinien mówić tak do swojej dziewczyny, a nie do kobiety po trzydziestce. On jedynie słodko się uśmiecha i mówi ci, że Michał właśnie wychodzi na zewnątrz. Dziękujesz mu za taniec i udajesz się w tym samym kierunku. Jesteś rozanielona, rozgrzana i zakochana. ie czujesz nawet zimna, które ogarnia twoje ciało po przekroczeniu drzwi wejściowych.

- ... byłeś wspaniały. Z chęcią powtórzyłabym z tobą te chwile jeszcze raz - dobiega do twoich uszu głos kobiety.
- Agata, wykorzystałaś mnie! Byłem pijany, a ty to wykorzystałaś...
- Ja?! Ja cię pierwsza pocałowałam?! Ja zdzierałam z ciebie ubrania?! Ja doprowadziłam cię do tego, że nie możesz o mnie przestać myśleć?! Nie, Michał... 
- Wiedziałaś o wszystkim, co się u mnie działo... - teraz już bez problemu rozpoznajesz męski głos. - Wiedziałaś, że mamy z Dagą problemy. Wiedziałaś o wszystkim, bo ci o tym powiedziałem... Zaufałem ci, a ty to skrzętnie wykorzystałaś!
- Wykorzystałam? To była najwspanialsza noc w moim życiu... Michał, ja się w Tobie zakochałam!
- Zniszczyłaś mi życie! Przez tą noc nie mogę spać! Nie mogę normalnie patrzeć na Dagę! Nie mogę patrzeć na ciebie! - osuwasz się w dół po szklanej szybie drzwi. Nawet nie czujesz już, jak po policzkach płyną ci łzy. Nie próbujesz już ich nawet tamować. - Nienawidzę cię!!!
- Zobaczysz jeszcze będziemy razem! Nie pozwolę, żeby ta flądra miała cię na własność! Zniszczę was oboje!
- Nienawidzę cię! To był mój najgorszy błąd, rozumiesz! Kocham Dagę i syna... Wyność się z mojego życia! Daj mi spokój!
- Zniszczę was!!!

Ciebie już zniszczyła... Już nigdy nie będziesz tą samą osobą. Nigdy nie będziesz mogła spojrzeć prosto w oczy męża i bez zastanowienia powiedzieć, że go kochasz. Nigdy twoje życie nie będzie takie, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Nigdy już noce i dnie nie będą pełne miłość i szczęścia. Nigdy tego nie zapomnisz, bo zdrady się nie zapomina. Zdradę można tylko wybaczyć, lecz ty na razie nie potrafisz. Na razie z twoich oczu wylewają się jedynie litry łez. A twoje ciało kierowane przez Mariusza i Paulinę spokojnie podąża z nimi. Musisz odpocząć. Tego teraz potrzebujesz, potrzebujesz przyjaciół, bo pękniętego serca wyleczyć w szpitalu się nie da. 

Jesteś wrakiem samej siebie i kompletnie nie wiesz, co będzie dalej...

~*~*~

Hej Wam :*
Chyba smutnie w ten świąteczny dzień się zrobiło...
Nie chcę dziś pisać o Dadze i Michale, bo każdy z was ma już o nich własne zdanie.
Dziś taka mała ciekawostka.
Pewnie zauważyłyście, że na blogu są dwie piosenki przewodnie.
Otóż "Heavy in your arms" ma odnosić się do tego, co przeżywa Dagmara, a "Spadam" opisuje Michała.
Dziś króciutko, gdyż już za momencik zaproszę Was na Lights will guide you home. , gdzie przywitam się z Wami razem z Maniek :*
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że u Was nie wieje, tak jak u mnie ;P
Dzuzeppe :*

piątek, 29 listopada 2013

Pozorność dziewiąta.

Dagmara.

Chciałaś, żeby pojawił się w domu od razu po meczu. Chciałaś usiąść z nim na kanapie z lampką wina, przytulić się do niego i powspominać wasze najlepsze chwile. Chciałaś tylko mieć przy sobie męża, którego kochasz jak wariatka. Chciałaś, by był obok, kiedy będziesz kładła się spać. Chciałaś usłyszeć z jego ust na dobranoc "kocham cię, Skarbie". Przecież ten wieczór miał tak wyglądać. Ale jest inaczej. Siedzisz na kanapie sama z paczką chusteczek zamiast wina, a obok nie ma jego osoby, do której byś się przytulała. Jest wielki miś, którego podarował ci na walentynki w pierwszym roku waszego związku. Tak, wtedy było jak w bajce.

Nie mogłaś usnąć prawie do trzeciej w nocy. Nie mogłaś, bo się o niego martwiłaś. Jego poduszkę zwinęłaś w kłębek i to do niej się przytuliłaś. Od tego momentu nic już nie pamiętasz. Momentalnie odpłynęłaś. W śnie było ci tak dobrze. Byliście tylko wy dwoje na bezludnej plaży, spacerowaliście brzegiem oceanu, a wasze stopy co chwile podmywała woda. W świetle najjaśniejszej nocnej gwiazdy, która notabene nią nie jest, wyglądał jak młody bóg, a ty byłaś jego Arfodytą. Koniec snu jest dla ciebie brutalny. Wasze usta dzielą milimetry, a ty jakby czujesz nawet jego dłonie. Dopiero, gdy zamiast na ustach, czujesz na łopatce jego wargi, budzisz się.

- Michał... - od razu wtulasz się w niego. Nie pozwalasz nic powiedzieć. Wpijasz się w jego usta i nie zamierzasz odsunąć się nawet na centymetr.
- Daga, zapamiętaj jedno. Zawsze będę cię kochać... - szepcze cicho w twoje włosy i delikatnie zaczyna wędrówkę swoich ust poprzez twoje policzki, by złożyć pocałunek na twoich wargach.

Nie masz zamiaru protestować, gdy zsuwa z twoich ramion swoją bluzę, którą od dawna nosisz już tylko ty. Nie odpychasz go od siebie, gdy pocałunkami obsypuje twój dekolt. Nie masz myśli, by przerwać chwile jego pieszczot, bo czujesz się wtedy jak jego własna księżniczka, jak marionetka w jego idealnych dłoniach, która zrobi dla niego wszystko. Zrobisz to, co tylko powie. Kochasz go. Jeśli z dnia na dzień potrafiłabyś przestać, to nie byłaby miłość. To byłby jedynie twój największy życiowy błąd. Całe wasze małżeństwo byłoby wtedy błędem. Ale ty go kochasz. 

Dziś jest jednak inny. Nie widzisz w jego oczach tej łobuzerskiej iskry, gigantycznego podniecenia, pragnienia. Teraz wydaje ci się taki słaby. Jest taki, jak nie on. Nie chce szybkiego zaspokojenia namiętnym seksem powtórzonym kilkakrotnie jednej nocy. Nie chce raz nad Tobą dominować, byś następnym razem mogła robić to ty. Już prawie zapomniałaś, jak to jest się kochać. Nie pamiętasz uczucia, gdy po raz pierwszy oboje wznieśliście się na wyżyny przyjemności. Tak dawno między wami nie było tak, jakbyście dopiero co wchodzili w dorosłość. 

Ani na chwilę nie odrywa od ciebie swoich ust. Nie pozwala, byś choć na chwilę pomyślała o czymkolwiek innym niż on sam. Zachowuje się tak, jakbyś za chwilę miała przestać istnieć i każda kolejna sekunda jest waszą ostatnią. Nie chce, byś poczuła się źle. A ty? Wiesz jedynie, że coś jest nie tak. Ale tak cholernie mocno go kochasz, że nie chcesz dowiedzieć się, co jest powodem jego dziwnego zachowania . Chcesz jedynie, żeby zawsze przy Tobie był.

Czujesz jak jego ciało spoczywa tuż obok ciebie, a twoje doskonale dopasowuje się do niego. Nie ma między wami żadnej luki, najdrobniejszej szczeliny, przez którą ktoś mógłby wedrzeć się między was. Jego oddech delikatnie rozwiewa ci włosy, sunie po karku, wywołuje gęsią skórkę. Jego serce bije teraz dla ciebie, tak jak twoje dla niego. Nie jesteście nastolatkami, którym wydaje się, że wiedzą wszystko o seksie. Jesteście dorosłymi ludźmi, którzy potrafią się kochać i czuć, że osoba obok jest tą najważniejszą, tą na całe życie...

Kochasz go całym sercem, lecz przeczucia wbijają ci sztylet w to samo serce, Dagmaro...


~*~*~
Dziś już tylko Daga, bo to ona jest główną bohaterką :)
Nie wierzycie, a jednak. Stało się i konsekwencje nadejdą. 
Teraz rozdziały będą takie około świąteczne, więc może nawet z tym utrafię :D
Powiem wam jedno. Mam dwa zakończenia tej historii. Jedno bardziej dramatyczne i zagmatwane no i dłuższe, a drugie mniej bolesne i szczęśliwsze. Co wam bardziej pasuje?
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*

Ps. Wchodzicie jeszcze na To tylko siedem dni, Kotku ? Ja się przyznam, że tak. 

Po prostu chyba lubię słuchać tego, co tam leci w tle no i bardzo się przywiązałam :*

Zapraszam:

czwartek, 21 listopada 2013

Pozorność ósma.

W tym tygodniu weekend spędzasz z synem w domu, a Michał jest w oddalonej o setki kilometrów Moskwie, na meczu z tamtejszym Dynamem. Od dawna już nie pragnęłaś być z nim w takiej chwili i pokazać mu na hali, jak mocno trzymasz za niego kciuki i wierzysz w zwycięstwo jego drużyny. Pierwszy raz tak strasznie tęsknisz za nim. Brakuje co jego ciepłych i bezpiecznych ramion, lazurowych oczu wpatrzonych w twoje, ciepła płynącego od jego klatki piersiowej. Gdybyś tylko mogła, spakowałabyś siebie i synka i pojechała do stolicy, ale wiesz, że to nie ma sensu, bo już jutro w godzinach późnonocnych będziesz miała go tylko dla siebie.

Spokojnie czytasz synkowi ulubione bajki, opowiadasz mu o tym, jak się urodził, jak cieszyłaś się, widząc go w ramionach ojca. Nie sądziłaś, że zarówno jemu jak i tobie te wspomnienia tak dobrze wpłyną na samopoczucie. Mały nic z tego okresu nie pamięta, lecz ty pamiętasz wszystko, a Oli tylko z tego korzysta. Pół godziny później kładziesz się w swoim łóżku, zamykasz oczy i oczami wyobraźni widzisz to, co działo się te kilka lat temu. Z tymi obrazami wreszcie zasypiasz, by nabrać sił na jutrzejsze kibicowanie przed telewizorem.


- Mamo, mamo! Zaczęło się już! - zgodnie z twoją prośbą, słyszysz krzyk Oliego dobiegający z salonu. Po chwili sama umiejscawiasz się na kanapie i obserwujesz zmagania męża i jego boiskowych kolegów. Starasz się temperować swoje krzyki na złe decyzje sędziów przy Olim, ale gdy wreszcie rozlega się ostatni gwizdek sędziego już nie możesz i cieszysz się razem z synem, że Skrze udało się wygrać 3-1 z Dynamem Bartka Kurka, niedawnego gracza bełchatowskiego klubu. Widzisz na ekranie płaskiego telewizora uśmiech na twarzy męża i te radosne ogniki w oczach. 

Następny dzień jest dla ciebie okropnie ciężki. Najpierw musiałaś śpieszyć się razem z Olim do szkoły, by samej nie spóźnić się na zajęcia w swojej pracy. Po wczorajszych emocjach długo oboje nie mogliście zasnąć. Po drugiej w nocy usłyszałaś dreptanie małych stópek po panelach i prośbę synka, żeby mógł spać z Tobą. Przytuliłaś go do siebie i oboje od razu zasnęliście. Niestety rano miało to swoje konsekwencje. W ostatniej chwili wpadłaś do klasy ze swoimi wychowankami i zaczęłaś swoją walkę o przetrwanie dzisiejszego dnia. 

Wychodząc z budynku po piętnastej marzysz tylko o ciepłej kąpieli i długim śnie, ale wiesz, że nic takiego nie będzie mieć miejsca. Michał pewnie już czekana ciebie pod halą razem z innymi zawodnikami i przydreptuje z nogi na nogę. Odbierasz syna z treningu, a już pięć minut później parkujesz pod halą. Na parkingu widzisz jedynie samochód Mariusza i jego żonę. Podchodzisz do nich z nadzieją, że Michał siedzi w środku zdenerwowany, że się spóźniłaś, ale zastajesz jedynie małego Arka w dziecięcym foteliku.

- Gdzie jest Michał?
- Nie wracał z nami. Został w Warszawie coś załatwić. Mówił, że wiesz...
- Nie wiedziałam... - nie możesz zrozumieć tego, że twój mąż nic ci nie powiedział. Został w  Warszawie, a ty martwisz się o niego w Bełchatowie. - A wiesz może po co?
- Sorry, Daga, ale nie zwierzał mi się... 
- Musimy już lecieć, bo Arek nam już tu zasypia. Jak coś, to dzwoń do mnie, w każdej chwili możesz też przyjechać... - na pożegnanie przytula cię Paulina, a od Mariusza dostajesz całusa w policzek. Widzisz, jak odjeżdżają w stronę swojego domu na wsi. 
- Gdzie ty do cholery jesteś, Michał? Po co? - Pytasz się sama siebie, wsiadasz do samochodu i wracasz z synem do domu.

Jesteś smutna i zła, Dagmaro...




Wygraliście mecz. Radość, duma i energia do dalszej pracy rozpierają cię od środka. Masz ochotę wejść na halę i już cały czas trenować, żeby wreszcie w barwach Skry wygrać Ligę Mistrzów. Wiesz, że mimo odejścia Bartka nadal jesteście silni, nadal macie szansę, a co najlepsze, nadal liczycie się w Europie. Może na krajowym podwórku oddaliście panowanie, a Europa jest wasza. Przynajmniej masz takie marzenia.

Dlaczego zamiast wracać do żony i synka do Bełchatowa, ty zostajesz do Warszawy i nocujesz w jednym z najlepszych hoteli w mieście? Ty musisz wszystko dopracować do ostatniego szczegółu. Wszystko musi być jak w bajce dnia, w którym każda zakochana osoba czule całuje swoją drugą połówkę, daje jej prezent, emanuje czerwonymi sercami z napisem "na zawsze razem".  Chcesz, aby to święto zakochanych było wyjątkowe i zapamiętane na zawsze. 

W załatwieniu wszystkiego pomaga ci Agata, klubową masażystka, która jest niejako twoją bratnią duszą. Nie raz żaliłeś się jej z powodu kłótni z Dagmarą, nie raz wysłuchiwała tego, jak mówiłeś, że czujesz się nieszczęśliwy, nie raz dawała ci kopa do walki o szczęście żony i syna, kiedy ty zaczynałeś wątpić w sens swojego małżeństwa. W zasadzie to dzięki niej, jeszcze nie popełniłeś tego głupiego błędu, który byłby największym w życiu i nie wystąpiłeś o rozwód.

Po załatwieniu wszystkich formalności, umawiasz się z nią na dziękczynnego drinka w hotelowej restauracji. Nie kończy się na jednym, na dwóch, czy nawet trzech. Tak dobrze się wam rozmawia, że przenosicie się do jej apartamentu z butelką wina i poznajecie się bliżej. Mówi ci o swoim życiu. Żali się z tego, że jest nieszczęśliwie zakochana, a ty starasz się ją pocieszyć. Butelka dawno jest już pusta, a wy siedzicie obok siebie i wsłuchujecie się we własne oddechy.

Kierujesz się dziwnym impulsem. Zbliżasz się do niej, zakładasz kosmyk włosów za ucho, unosisz podbródek kciukiem i delikatnie muskasz jej usta. Twoja druga dłoń wędruje pod jej białą koszulę, a pierwsza przyciąga do siebie. Czujesz jak jej dłonie zdejmują z ciebie podkoszulek kupiony przez Dagmarę. Ale ty w tym momencie o tym nie myślisz. Następne pół godziny zajmuje ci myślenie tylko o Agacie. Dopiero, gdy rano budzisz się z bólem głowy i czyimiś blond lokami na klatce piersiowej, zdajesz sobie sprawę z tego, co właściwie zrobiłeś.

Zdradziłeś swoją żonę, Michale... Jesteś kompletną świnią...


~*~*~
No właśnie...
Wiem, że mało ambitne, ale to nie jest kulminacja tej historii, a moment przejściowy. 
Zdałam sobie sprawę, że to wyjdzie mi dłuższe niż zakładałam. 
Będziecie, będę się cieszyć. Nie będzie was, nadal będę publikować ;)
Fajnie jednak znowu widzieć, że jest Was tu trochę więcej :*
Całusy :*
Sobotnia noc. - jutro #2

piątek, 15 listopada 2013

Pozorność siódma.

Budzisz się w pierwszą niedzielę listopada. Nie otwierasz oczu. Wsłuchujesz się w ciszę panującą w mieszkaniu. Czujesz, jakby wszystko na tę chwilę zamarło. Słyszysz delikatne uderzenie wodnych kropel o sypialniane okno. Czujesz na poduszce obok jego zapach, który jesteś w stanie wąchać cały czas. Nie czujesz potrzeby wstawania z łóżka. Najchętniej zostałabyś w nim do końca dnia i rozkoszowała się obecnością męża, który dzisiejszy dzień ma wolny od treningów. Chciałabyś wtulić się w jego silne, ciepłe, bezpieczne ramiona i nie pokazywać się światu.

Powoli zwlekasz się z łóżka, zakładasz na swoją piżamę jego bluzę i wdychasz zapach jego perfum. Odwracasz się w kierunku łóżka i zerkasz na jego, uśmiechającą się przez sen, twarz. Ciemne, bujne, krótko ostrzyżone włosy, rozchylone usta, kilkudniowy zarost, idealny męski tors. Ale ty nie zakochałaś się w ciele. Ty zakochałaś się w jego duszy i dobrym sercu, które czuje to samo co ty. Okalasz spojrzeniem jego śpiącą sylwetkę i wychodzisz z sypialni. Znikasz na chwilę w łazience. Myjesz zęby, twarz, czeszesz włosy. Nie chcesz wyglądać jak postrach, lecz nie chcesz żeby widział całkowicie inną osobę od ciebie. Jesteś jego naturalną Dagą, w której się zakochał.

Niewiele myśląc, postanawiasz na śniadanie zrobić jego ulubioną ranną potrawę, którą i twój syn nie pogardzi. Z głowy dobierasz wszystkie składniki by już po 20 minutach wykładać na talerzu kilkanaście naleśników. Stawiasz na stole Nutelle i powidła truskawkowe robione przez twoją mamę, która dzięki nim potrafi przekupić każdego. Cały czas się uśmiechasz i podśpiewujesz pod nosem ulubione piosenki. Nie potrafisz zapanować nad mimowolnym poruszaniem bioder na boki.

- Szkoda, że kiedy jesteśmy sami, jest wieczór i Oliego nie ma w mieszkaniu, tak nie wywijasz swoim tyłkiem - rumienisz się. Głos, dotyk, zapach i ciepło twojego męża, lokalizującego się tuż za tobą, paraliżują cię. Twoje mięśnie się napinają, lecz bynajmniej nie ze strachu, ale z odczuwanej przyjemności przebywania w jego ramionach. - Powiem ci jedno - szepcze ci do ucha. - Fajnie mieć taką żonę, która tak jak ty, reaguje na swojego męża - skrada ci pocałunek i wychodzi z salonu, by obudzić syna.

Po chwili wraca z małym na rękach. Dla niego nie liczy się to, że wasze dziecko jest już duże i nie potrzebuje, żeby je nosić. Lecz ty się nie złościsz na niego. Strasznie cieszysz się, widząc, że obaj są uśmiechnięci od ucha do ucha. Twoje serce raduje się, bo wiesz, jak dawno nie widziałaś takiego obrazka, jak teraz. Dawno nie widziałaś męża i syna tarzających się na dywanie, rzucających się poduszkami z kanapy, śmiejących się tak, że sąsiedzi na pewno ich słyszą. Uśmiechasz się, gdy obaj zajadają się twoimi naleśnikami, przy okazji smarując się na wzajem czekoladą. Tobie też się dostaje. Oli pokrywa czekoladą twój policzek, a Michał soczystym buziakiem doprowadza go do czystości. Bynajmniej obaj tak sądzą, lecz twoje zdanie jest inne.

Obiad jecie w fast foodzie. Zawsze byłaś przeciwna, lecz te dwie pary lazurowych oczu zdziałać potrafią wszystko, a ty nadal nie potrafisz się od nich uodpornić. Patrzący na was ludzie tylko się uśmiechają, bo wreszcie mogą zobaczyć szczęśliwą rodzinę Winiarskich. Po posiłku idziecie na spacer. Oli kroczy przed wami parkowymi alejkami, a wy, trzymając się za ręce, kilka kroków za nim. Co chwilę znikacie w jesiennych liściach, które jeszcze zachowały odrobinę ładnego wyglądu z wczesnej jesieni. Nie patrzysz na to, że wokół są ludzie, że jutro możecie zobaczyć własne zdjęcia w "Fakcie". Ciągniesz Michała za rękę, a po chwili lądujesz w kolorowych liściach razem ze swoimi mężczyznami.

Jesteś na prawdę szczęśliwa, Dagmaro...


~*~*~

I takie to szczęście ma swoje ostatnie przebłyski...
Nie wiem czy mówiłam, ale ta historia jest napisana tak, że na początku było nudno. Teraz też nie gwarantuje, że się spodoba, ale mam jeszcze zwariowane pomysły na tę historię, a niektóre z Was wiedzą nawet jakie po części ;)
Smutno mi trochę, że nie komentujecie, ale rozumiem.  ;)
Ale musicie mnie zrozumieć. Rozsyłam około 40 powiadomień, a komentarzy jest około 1/4 :(
Miłego weekendu,
Dzuzeppe :*

Ps. Jutro zapraszam na pierwszy rozdział Sobotniej nocy ;)

piątek, 8 listopada 2013

Pozorność szósta.

Życie wreszcie w pełni cię satysfakcjonuje. Ze stu procentową pewnością możesz powiedzieć, że lepiej nigdy nie było. Cieszy cię widok śpiącego obok mężczyzny, który jeszcze kilka godzin temu szeptał ci do ucha tak męskim i zmysłowym głosem, że cię kocha, że jesteś dla niego najważniejsza. Mężczyzny, który wreszcie jest tą osobą, w której zakochałaś się na zabój. Jest osobą, dla której jesteś w stanie poświęcić wszystko, byleby tylko mieć go zawsze przy sobie, a nie musieć znosić jego codziennej nieobecności w domu. Ty chcesz codziennie budzić się u jego boku.

Niechętnie wstajesz z łóżka. Zakładasz jego wczorajszą niebieską koszulę, w którą był ubrany do kina. Tak. Po raz pierwszy od czasu narodzin Oliego byliście razem w kinie nie na filmie dla dzieci, lecz na komedii romantycznej. Siedzieliście w jednym z ostatnich rzędów i zamiast patrzeć się na ekran, zerkaliście prosto w swoje oczy, co chwilę muskając usta delikatnymi pocałunkami. Zachowywaliście się jak para nastolatków, a nie trzydziestolatków. Poszliście do małej knajpki, zjedliście kolację. Taką przy świecach z bukietem kwiatów. Twoich ulubionych lilii.

Wchodząc do kuchni, nie załamałaś rąk z powodu brudnych naczyń, rozlanego mleka, potłuczonego talerza. Nie, ty przypomniałaś sobie to, co działo się tu wczoraj w nocy, gdy wróciliście już z wieczornego spaceru z knajpki. Teraz dopiero zachowywaliście się jak para trzydziestolatków świadoma swoich ciał i czerpaniem przyjemności na wzajem z siebie. Wtedy nie liczył się talerz roztrzaskujący się na kafelkach. Nie liczyło się miejsce, okoliczności, to, że kolejnego dnia, na tym samym blacie kuchennym, przyrządzać będziesz posiłki dla waszej rodziny. Liczyliście się tylko Wy...

- Dlaczego tak wcześnie mi uciekłaś? - czujesz jego dłonie oplatające twoje ramiona, ciepło klatki piersiowej na plecach, oddech na karku, gdy ustami błądzi w tym rejonie twojego ciała. - Chciałem jeszcze trochę pobyć sam na sam ze swoją własną żoną - mruczy ci do ucha, a twoje ciało przechodzą dreszcze, spowodowane jego szorstkim zarostem drażniącym skórę twojej wygiętej szyi. - Nie wiedziałem, że jeszcze tak na ciebie działam.
- Kocham cię, Michał - mówisz, odwracając się do niego. - I nigdy nie przestanę.
- Daguś, ja czuje to samo... - chwyta twoją prawą dłoń. - Spójrz na to - wskazuje wasze obrączki i kontynuuje. - Pamiętasz, jak zakładaliśmy je sobie w Kościele? Wtedy, jak i teraz kocham cię tak samo mocno. Te dwa kółeczka są naszym symbolem. Symbolem naszej miłości. I dopóki będziemy mieć je na palcu, zawsze będziemy razem, zawsze będę kochał cię tak samo, zawsze będę walczyć... - ostatnie słowa wypowiedział wpatrując się już prosto w twoje oczy, by po ostatnim słowie wpić się w twoje usta, wziąć na ręce, zanieść do sypialni i kochać się z tobą tak, jakby była to wasza druga noc poślubna.

Nie liczysz ile czasu spędzacie w sypialni, ale już o dwunastej w południe meldujecie się w Bydgoszczy, gdzie od piątku przebywa wasz synek. Zostajecie wyściskani przez całą rodzinę, by po chwili zasiąść do obiadu.

- Dagmarko, jak ty pięknie wyglądasz. Promieniejesz - komplementuje cię teściowa, a teść zachwyca się twoim ciastem porzeczkowym, które zrobiłaś pierwszy raz od niepamiętnych czasów. - Pomożesz mi z deserem? - przytakujesz i obie udajecie się w kierunku kuchni. - Dziecko, może ty w ciąży jesteś?
- Nie, mamo ja po prostu jestem bardzo szczęśliwa... Na razie nie myślimy nad powiększeniem rodziny. Oboje chcemy naprawić to, co się popsuło, a potem pomyśleć o drugim dziecku - uśmiechasz się delikatnie, lecz widzisz tą nić zawodu na jej twarzy.
- A szkoda... Oli już taki duży, Kubusia, Bartka i Milenkę mam tu blisko, ale pomyśl, dzieci to radość.

Wiesz to doskonale, lecz nie kontynuujesz dalej rozmowy. Nie chcesz rozmawiać o dziecku. Teraz chcesz odbudować małżeństwo i to jest twoim priorytetem. Po powrocie do salonu widzisz uśmiechniętego Oliwiera, bawiącego się z rodzeństwem ciotecznym na kocu niedaleko zamkniętego kominka, Michała, swojego szwagra i teścia debatujących na tematy polskiej ligi i Joasię z lampką wina w dłoni na kanapie. Dosiadasz się do niej i w miłej atmosferze czekasz, na powrót do domu, by znowu pozwolić sobie na chwile bliskości z mężem, który cały czas wodzi za Tobą wzrokiem...


~*~*~
Znowu drobna sielanka ;)
Ale to się skończy :P
Nie no nie będę taka zła. 
Zdałam sobie sprawę, że poniekąd stworzyłam rozchwianą emocjonalnie Dagmarę, ale to tylko dla tego, że ja też taka jestem. Nie chcę nikogo skrzywdzić, lecz moja Dagmara już niedługo będzie jeszcze bardziej rozchwiana.
Mam nadzieję, że jakoś będzie Wam to odpowiadać ;)

Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*

sobota, 2 listopada 2013

Pozorność piąta.

Jedziesz po swoje szczęście. Szczęście, które gdzieś zabłądziło i kompletnie nie wiesz, co się z nim dzieje, gdzie się podziało. Nie wiesz, czy szczęście bawi się z tobą w kotka i myszkę, ale czujesz że wygrywa, bo nie możesz go odnaleźć. Czujesz, że ma przewagę, ale wiesz, że nie wygra z tobą. Ty kiedyś je odnajdziesz i sprawisz, że już na zawsze cię nie opuści. Gdybyś w to nie wierzyła, nie pędziłabyś teraz do Jego ulubionego klubu cała w pytaniach, lecz gziła w waszym małżeńskim łóżku z kochankiem. Lecz ty za wszelką cenę walczysz. Nawet jeśli podświadomość mówi ci, że możesz tę walkę również przegrać.

Ty tego do siebie nie dopuszczasz. Jedziesz, bo wiesz, że tak jak jest, być nie może. Wiesz, że jeśli ty nie zrobisz pierwszego kroku, wszystko się rozpadnie. Zdajesz sobie sprawę, że powoli oboje całkowicie się wypalicie. Pewnego dnia możesz się obudzić, a jego nie będzie obok. Będzie w łóżku innej. To ją będzie kochał, ona będzie chodziła na mecze w jego koszulce. Żeby do tego nigdy nie dopuścić, parkujesz pod klubem, wysiadasz z samochodu pewna siebie i wchodzisz do środka. Oddajesz kurtkę do szatni i wchodzisz do zadymionej części lokalu. Nie zauważasz go od razu, ale widzisz trzy wysokie postacie, co równa się z tym, że go znalazłaś. Tak jak myślałaś, jest z kolegami, ale nigdy nie wyobrażałaś sobie tego co usłyszałaś.

- Stary, nudzę się w tym... - powiedział do kolegi. - Cały czas dzieje się to samo. Budzę się, jem śniadanie, trening, obiad, drugi trening, wracam do domu, kolacja, spacer, telewizja, seks... Nie ma żadnego zaskoczenia, czegoś nowego... Myślałem, że tego właśnie chce... Myślałem, że oddana, kochająca żona, radosne dziecko i siatkówka to moje marzenia. Myślałem, że bycie statecznym mężem i ojcem mnie zadowoli, ale tak nie jest. Ja nie jestem facetem, który lubi ciepłe kluchy... Ja chcę adrenaliny... A Daga? Teraz wiem, że ona jest całkowicie inna... Nie pasuje do mnie... Ja potrzebuję szalonej, perwersyjnej laski, która pójdzie ze mną do klubu, upije się ze mną, a potem będziemy uprawiać dziki seks... A wiesz co jest najśmieszniejsze? Ja ją nadal cholernie mocno kocham...

Z każdym słowem na twoich policzkach pojawiają się strużki wody. Z każdym słowem czujesz, jak twoje serce staje się zarysowane. Każde słowo wprawia twoje ciało w paraliż. Nie potrafisz ruszyć się z miejsca, spoliczkować go, wylać na niego szklankę whiskey, odwrócić się na pięcie i wyjść. Nie. Ty tak nie potrafisz. Nie umiesz teraz nie niego krzyczeć. Zawiodłaś go. Nie jesteś tą samą zwariowaną dziewczyną, sprzed lat, gdy się poznaliście. Miał prawo się tobą znudzić. Przecież jesteś zwykłą kobietą, nie wyróżniająca się z tłumu. Jednak jesteś także jego żoną.

- Michał, nie popełniaj moich błędów, nie niszcz czegoś, co daje ci siłę...

Nie słuchasz dalej. Nie masz na tyle silnych nerwów, by wysłuchiwać tego, jak twój mąż żali się przyjacielowi, że żałuje. Jego słowa ci to uświadamiają. On żałuję. Nie obchodzi cię to, że Oli jest sam w mieszkaniu, przecież i tak śpi. Nie obchodzi cię to, że Michał będzie pytał, gdzie byłaś. Nie obchodzi cię to, że wypomni ci nieodpowiedzialność. Nie obchodzi cię to, że pewnie znowu poskarży się na ciebie kolegom. Ciebie obchodzi tylko to, co masz aktualnie przed oczami. Obchodzi cię tylko widok na Rakówkę i altanka, w której siedzisz.

Nigdy nie lubiłaś takich chwil. Nie lubiłaś siedzieć bezczynnie i zastanawiać się nad swoim życiem. Ostatni raz zachowywałaś się tak, gdy dowiedziałaś się o ciąży, a nie wiedziałaś, jak mu o tym powiedzieć. Wtedy byłaś szczęśliwa, a teraz łamiesz się na drobne kawałeczki. Co innego mówi serce, co innego rozum. Chcesz jednocześnie powrotu tego, co było, ale i czegoś nowego. Chcesz zmian. Zrobisz wszystko, by znowu być szczęśliwa, nie ważne czy nadal jako mężatka...

Wracasz do domu. Parkujesz samochód, ale nie wysiadasz z niego od razu. Słyszysz głos Sama Browna, a w tekście piosenki Stop, odnajdujesz sens teraźniejszego życia. Podśpiewujesz kolejne słowa, układające się w całość: lepiej się zatrzymaj, zanim rozerwiesz mnie całą na strzępki... Lepiej się zatrzymaj, zanim odejdziesz i złamiesz mi serce...Lepiej się zatrzymaj... Pod klatką widzisz jego samochód. Wchodzisz na górę. Zdejmujesz kurtkę i buty. Nie zapalając ani jednej małej lampki, wchodzisz do kuchni i włączasz czajnik elektryczny. Opierasz dłonie na blacie, zamykasz oczy, odpływasz. Jeszcze nigdy nie czułaś się tak przeraźliwie przygnębiona.

- Nigdy więcej tak nie rób, proszę - słyszysz jego szept tuż przy uchu, jak i czujesz ramiona obejmujące cię od tyłu. - Nigdy nie pozwól, bym się Tobą znudził - obraca cię przodem do swojej twarzy. - Nigdy nie pozwól, aby dopadły mnie wątpliwości... Nigdy nie przestań mnie kochać... - czujesz, jak delikatnie smakuje twoich ust. Rozum mówi odepchnij go, ale serce każe oddać pocałunek.
- Nigdy mnie nie zostaw... - szepczesz i pozwalasz, by jego silne ramiona zaniosły cię do sypialni, jego miękkie usta rozpoczęły wędrówkę po twoim ciele, a serce biło tuż przy twoim...


~*~*~
Tak w zasadzie, to każdy rozdział jest tutaj do siebie podobny. Chyba muszę coś zmienić. Ale no ogólnego pomysłu już nie mogę, ale mam nadzieję, że jak już dodam ostatnią Pozorność, to zapadnie wan w pamięć tak jak "To tylko siedem dni,Kotku".
Tak ogólnie to bardzo dziękuję, że ze mną tam byłyście i zachęcam, żeby i tu się ujawnić. 
Całuję, 
Dzuzeppe :*
Ps. Gdyby któraś z Was miała ochotę poczytać trochę czegoś innego, mrocznego, tajemniczego i strasznego, to zapraszam serdecznie na tego bloga Sama pośród mroku

czwartek, 24 października 2013

Pozorność czwarta.

Myślałaś, że już po wszystkim. Cieszyłaś się, że znowu masz u boku kochającego, czułego i przede wszystkim twojego jedynego męża. Wierzyłaś, że teraz będzie już tylko lepiej. Oczami wyobraźni widziałaś już waszą dalszą przyszłość. Wielki dom, piękny ogród, pies. I najważniejsze. Wasza rodzina, czekająca na bliskie jej powiększenie. Wyobrażałaś sobie nocami, jak twój brzuch będzie coraz większy. Widziałaś, jak mąż będzie czule gładził zaokrąglenie na twoim ciele. Czułaś bicie dziecka, którego tak na prawdę nie było i jeszcze nie będzie.

Niby wszystko wróciło do normy. Śpicie razem, kochacie się, całujecie czule na przywitanie i pożegnanie, nie zwracając uwagi na otaczających was ludzi. Bez skrępowanie trzymacie się za ręce, idąc ulicą. Wszystko jest takie, jak na początku waszego małżeństwa. Każdy z waszego otoczenia widzi poprawę, ale czy każdy wie, co błądzi po waszych głowach? To wiecie tylko wy. Niewiadomą jest tylko to, że każde ma inne plany na przyszłość.

- A co jeśli spodoba ci się jakaś młodsza kobieta? Zostawisz nas i pójdziesz za nią? - pytasz podczas jednego ze spacerów po pięknym jesiennym parku, widząc z dala wasze dziecko.
- Taka kobieta może być tylko jedna - mówi cicho. Przystaje, chwyta twoją twarz w dłonie i wpatrując się prosto w twoje oczy kontynuuje. - Tą kobietą może być tylko i wyłącznie nasza córeczka, którą kiedyś mi jeszcze urodzisz. Tylko ona będzie mogła zająć tak wielkie miejsce w moim sercu, jak jej mama i starszy brat. Tylko ona może zawrócić mi w głowie.

Spodziewałaś się takiej odpowiedzi? Nie. Przecież nigdy nie namawiał cię na drugie dziecko. Nigdy również nie powiedział, że żałuje pojawienia się na świecie Oliwiera. Nigdy ci tego nie wypomniał. Ale nigdy również nie poruszył tematu drugiej ciąży. Ty chcesz się rozwijać. Chcesz pracować z dziećmi i pokazywać im, jak żyć. Chcesz być wzorem dla swojego dziecka, tylko czy tak zachowuje się matka? Bo przecież prawdziwa matka chce mieć jak najwięcej dzieci, prawda? Bo ty chyba nie chcesz...

Ubierasz ciepłą kurtkę, owijasz się szalikiem, zakładasz czapkę i wychodzisz z budynku szkoły, w której pracujesz. Odbierasz syna i jedziecie na zakupy. Twoja radość nie ubiega mu uwadze i wymusza wszystko, co tylko chce, a ty nie umiesz sprzeciwić się tym iskrzącym oczom. Pozwalasz mu na wiele. Gdy przekraczacie próg mieszkania wszędzie panuje ciemność. Co z tego, że za oknem pogoda iście zimowa, skoro ostatnio w mieszkaniu tętniło życie. Gdzie podział się ten radosny śmiech dziecka, ciepło płynące z wypowiadanych przez mężczyznę słów, uśmiechająca się kobieta? Gdzie oni są? Czy to wszystko może zaburzyć brak jednego ogniwa? Przecież nie wiesz, czy czasem Michał nie poszedł z kolegami na piwo.

Oli nie pyta o ojca, lecz zajmuje się nową grą, którą dostał niedawno na urodziny. On nie zauważa tego, że martwisz się o jego ojca. Ty za to umierasz z tęsknoty. Chciałabyś wtulić się w jego ramie i zasnąć razem, nawet jeśli miało by to miejsce na waszej niewygodnej kanapie. Chcesz by był obok. Nie wytrzymujesz. Sprawdzasz czy mały śpi, ubierasz się i wychodzisz. Nie wiesz, czy twoje przypuszczenia się spełnią. Nie wiesz, czy go tam znajdziesz. Ale wiesz, że nie odpuścisz... W końcu obiecałaś...


~*~*~


Rozdział pisany po odpadnięciu chłopaków, więc za niego nie odpowiadam. Musiałam to wszystko z siebie wylać. Chyba schrzaniłam, ale no cóż. Musiałam...
Mam nadzieje, że chociaż tym wyznaniem o kobiecie, która może zawrócić Michałowi w głowie, trochę ocieplę jego osobę? :) Bo przecież Michał też się stara ;)
A wy nadal nie wiecie o co chodzi :P
Ps. Tak ogólnie to nie wiem, czy się wyrobię z epilogiem u Zbyszka i Gabi  :((


czwartek, 17 października 2013

Pozorność trzecia.

Przytłacza cię ciemność, chłód, brak życia i wszędobylska szarość panująca na zewnątrz, jak i w twoim związku. Powoli zapominasz o tym, jak to było tak po prostu poczuć na swoich wargach smak jego ust. Powoli tracisz możliwość zwykłego przytulenia się do własnego męża. Powoli zapominasz, jak pachną jego ulubione perfumy, które sama mu kupiłaś. Powoli zapominasz, jaki kolor mają jego tęczówki, bo unikacie swojego wzroku. Powoli tracisz nadzieje na poprawę...


Następny tydzień, w którym tylko się mijacie. Kiedy ty wychodzisz do pracy, on odwozi synka do szkoły, a potem jedzie na trening. Kiedy wracasz do domu z Olim, on jest na treningu popołudniowym. Kiedy kładziesz się do łóżka z książką, wraca i siada na kanapie. Nadal śpicie w jednym łóżku, ale staracie się kłaść się o różnych porach dnia. Ty nie chcesz widzieć jego nagiego ciała, które nadal przyprawia cię o dreszcze, bo wiesz, że nie możesz sprawić, by poczuł twój dotyk na swojej klatce piersiowej. On nie chce jeszcze bardziej cię ranić, a przynajmniej tak myśli, nie wiedząc, że właśnie przez takie jego zachowanie cierpisz...



- Mamo, tata powiedział, że jeśli się zgodzisz, to w niedziele babcia i dziadek mnie do zoo i kina zabiorą - twój syn tryskał radością, z goła inaczej niż ty.

- A kiedy ci to powiedział, co? - zdenerwowałaś się. Nie na syna, a na męża. Nie wiesz nawet czemu, ale naszła cię ochota, by podejść do Michała i otwarcie wyrzucić wszystkie żale do jego osoby. Tak bez skrupułów. Tak na oczach waszego syna.
- Teraz, bo babcia do niego dzwoniła... - podkrada ci warzywa dokładnie tak samo, jak jeszcze kilka tygodni robił to twój mąż. Tylko że wtedy lądowaliście razem w sypialni i było wam tak wspaniale. Wtedy byliście jeszcze jednością. - To jak, zgodzisz się? - Nie widzisz jego rąk, nóg, brzuszka. Widzisz tylko to przenikliwe spojrzenie, które złamie kiedyś kobiece serce, tak jak złamane jest twoje. Równocześnie kochasz i nienawidzisz.
- Tak... Zgadzam się - silisz się na uśmiech, ale twój mały mężczyzna już tego nie widzi. Pędzi szczęśliwy do ojca. Słyszysz, jak obaj się śmieją, jak wesoło rozmawiają. Przypomina ci się sytuacja sprzed tych paru tygodni.


Nadchodzi sobota. Oliwier od wczorajszego wieczoru jest pod opieką twoich teściów. Idziesz na mecz. Sama z siebie chcesz iść i kibicować najważniejszemu mężczyźnie swojego życia. Nie robisz tego, żeby ludzie przestali rozmawiać o was. Nie chcesz udawać. Chcesz, by znowu było tak, jak dawniej. Michała od rana nie ma w domu. Dzisiejszej nocy czułaś się pierwszy raz od tak dawna szczęśliwa. Czułaś, że jeszcze wszystko będzie dobrze. Był przy tobie. Nie obok na materacu, lecz tuż u twojego boku. Pierwszy raz, od tak dawna, przytulił się do twoich pleców i wyszeptał ciche "kocham cię". Pierwszy raz zasnęliście razem.



Na halę wchodzisz pewna siebie, uśmiechnięta, rozanielona. Te dwa krótkie słowa, a ty cała w skowronkach. Siadasz na miejscu, a wzrok od razu wędruje w miejsce, gdzie rozciąga się twój mąż. Przydługawe włosy, zgrabna sylwetka, umięśniona klatka piersiowa i te cholernie niebieskie oczy. Te, w których się utopiłaś już na zawsze. Co z tego, że mecz już się rozpoczął, skoro nie śledzisz wyniku, nie wiesz nawet dokładnie kto zdobył ostatni punkt. Nie śledzisz tego, kto jest na parkiecie. Ty widzisz tylko ruchy Michała i jego akcje. To z jego ataków się cieszysz. To, kiedy on zaserwuje asa, wstajesz z miejsca i krzyczysz.To tobie lecą łzy z oczu, gdy odbiera statuetkę MVP i unosi ją w Twoją stronę. Kochasz go... Z wadami i zaletami. Z trudnościami i szczęściem.



- Daga, proszę, nie pozwól mi, żebym kiedykolwiek odpuścił - szepcze prosto w twoje usta, gdy stoicie na środku parkowej alejki. Nad waszymi głowami świeci tylko Księżyc.

- Obiecaj mi to samo..
- Obiecuję - mówicie równocześnie, by po chwili poczuć smak swoich ust.


Nie. Nie czujesz jedynie pożądania, a coś innego. Czujesz, jakby bał się o coś, Czujesz jak jego usta, jak i dłonie, trzymające twoją twarz, drżą mu. Bynajmniej nie z powodu zimna. Czujesz, że naprawicie wszystko. Czujesz, że wraca twój Michał. Nie wiesz jednak, że to nie koniec kłopotów...


~*~*~
Winiarowa, ta historia nie jest jeszcze nawet dla mnie do końca ustalona.
Tak na prawdę, to w tamtym roku zaczęłam pisać kłótnię między małżeństwem Wlazłych, ale teraz doszły inne pomysły i zmieniłam bohaterów ;)
Tu się będzie na prawdę dużo działo, ale wizja Michała będzie bardzo sporadyczna :)
A co do Ósmej pozorności, to tam wesoło nie będzie :(
Resovia z pucharem ;) Gratulacje dla nich.
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*

czwartek, 10 października 2013

Pozorność druga.

Znów wychodzisz z budynku szkoły po męczącym dniu pracy. Na szczęście już jutro będziesz mogła odpocząć. Zaczyna się weekend, a ty chciałabyś, by nigdy się nie kończył, mimo że nawet wtedy nie jest dane ci nacieszyć się mężem. Michał całe godziny spędza wtedy na hali: trenuje, gra mecze, albo świętuje zwycięstwa w ulubionym barze swoich kolegów z boiska. Jest również tak, że nie ma go w domu. Gra mecz na wyjeździe, a ty jednocześnie umierasz z tęsknoty, cierpisz z powodu braku jego ciała w waszym małżeńskim łóżku, cieszysz się, że możesz odpocząć od waszych coraz to częstszych kłótni i zastanawiasz się, jak by to było, gdyby wasz związek przestał istnieć.


Chcesz rozwodu? Nie. Ty chcesz dać mu do zrozumienia, że coś się złego u was dzieje, że nic nie jest takie jak przedtem. Do rozwodu wystarczyłyby tylko wasze podpisy. Stalibyście się wolnymi ludźmi z planami na nową, samodzielną, osobną przyszłość. Sprzedalibyście mieszkanie, podzielili się majątkiem, zakończyli znajomości z przyjaciółmi tej drugiej osoby. Wszystko wydaje ci się takie proste. Proste, bo nie mieszasz w to waszego syna. Co, nim też mielibyście się dzielić na pół? Jeden tydzień u ciebie, jeden u niego, jedne święta u twoich rodziców, jedne u jego i tak dalej...? Przecież nie chcesz ranić swojego jedynego dziecka, więc dlaczego masz takie myśli? Dlaczego chcąc ukarać męża nie omieszkasz sprawić zawodu własnemu dziecku?



Podjeżdżasz pod jedną z bełchatowskich  podstawówek, odbierasz syna i razem wracacie do mieszkania. Oli całą drogę marudzi ci, że chciałby iść dziś do kolegi i zostać u niego na noc. Dzwonisz do rodziców niejakiego Pawła, najlepszego kolegi twojego szkraba i umawiasz się, na którą godzinę odwieziesz do nich syna. Już wiesz, że ten weekend spędzisz sama. Michał w Bydgoszczy, gdzie zostanie najprawdopodobniej do wtorku, by pobyć trochę ze swoimi rodzicami, Oli na drugim końcu miasta, a ty sama w wielkim mieszkaniu. Samotność. Chyba najbardziej znale ci uczucie ostatnimi czasy, gdy wszystko powoli przestaje mieć swój pierwotny sens.



Tak również się dzieje. Odwozisz syna, dostajesz SMS-a od męża. Tak jak przypuszczałaś, zostaje w rodzinnym mieście. Udajesz się do pobliskiego marketu i kupujesz ulubione wino. Chcesz się upić, by nie myśleć o samotności. Wracasz do domu. Do wanny napuszczasz gorącej wody, do której wrzucasz aromatyczne sole czy wlewasz relaksujące olejki. Pozbywasz się ubrań, bierzesz do ręki kieliszek, a butelkę stawiasz na półeczce. Zamykasz oczy i odpływasz. Myślisz, a zarazem marzysz.



Chciałabyś, żeby jutrzejszy dzień był inny. Chciałabyś wsiąść z synem rano w samochód i ruszyć w drogę do Bydgoszczy. Chciałabyś, aby twój syn radośnie bawił się z dziadkiem. Chciałabyś udać się na halę i zawzięcie kibicować swojemu mężczyźnie. Chciałabyś podejść do barierki po zakończonym meczu i z gratulacjami wpić się mu w usta. Chciałabyś, żeby cały świat zobaczył, jak jesteście szczęśliwi. Chciałabyś spacerować z nim ciemnymi uliczkami jego rodzinnego miasta i jeszcze raz słuchać tego, jakie to ma wspomnienia z każdym miejscem, które odwiedzacie. Chciałabyś w nocy szeptać jego imię, gdy będzie doprowadzał się do szaleństwa swoimi ruchami. Chciałabyś żeby tak było...



Zasnęłaś. Śnisz o was, jako dwójce przytulających się do siebie staruszków, którzy siedzą w ogrodzie z całą rodziną i świętują pięćdziesięciolecie małżeństwa. Jednak gdy otwierasz oczy, wszystkie dobre chwile znikają. Czujesz zimno wokół ciebie. Straciłaś poczucie czasu. Nie możesz uwierzyć w to, że butelka jest pusta, na dworze zaczyna świtać, a ty przez kilka godzin przeleżałaś w łazienkowym meblu. Czas przestaje mieć dla ciebie znaczenia, bo od niedawna wypełniony jest smutkiem, którego nie potrafisz zniwelować nawet przyjemnościami, które kiedyś dodawały ci sił.



- Daguś, dziecko, może ja przyjadę. W końcu nie jest tak daleko. Byłabym u ciebie za dwie godziny...

- Nie mamo... W niczym mi nie pomożesz...
- Ale przynajmniej nie będziesz sama - matka usilnie przekonuje cię, że jej przyjazd to najlepsze wyjście na twoje problemy, ale ty wiesz jedno.
- Mamo, ja muszę sobie sama poradzić. Nie możesz mi pomóc... Mamo, zrozum mnie i zostań u siebie. Zadzwonię, jak się coś wyjaśni.


Pospiesznie kończysz rozmowę. Nie chcesz, by własna matka widziała cię w tak opłakanym stanie. Nie chcesz, by zobaczyła zmęczoną, pomarszczoną z niewyspania, nieumalowaną, zapłakaną kobietę. Ty nigdy jej takiej nie widziałaś. Nawet wtedy, gdy przechodziła to, co ty teraz z twoim ojcem. Cierpiała prawie tak samo jak ty, ale nigdy nie dała tego po sobie poznać. Nigdy nie pozwoliła, byś ty i twoje rodzeństwo widzieli ją zapłakaną. Ona miała na głowie dom, pracę, psa i wasza trójkę. Wiesz, że masz lepiej. Ale wiesz również to, że jeśli czegoś nie zrobisz, to twoje małżeństwo przestanie istnieć...


~*~*~

Nosz kurczaki, Winiar będzie miał drugiego dzidziusia. :D 
Przyznam się, że w mojej głowie taki pomysły chodziły, żeby i tu pojawiło się dziecko, ale na razie nie skorzystam. Z resztą, to u mnie jest dopiero 2012 rok, więc mam czas ;)
Co myślicie o rozwodzie? Albo o staraniach, które zamierza poczynić Daga, żeby uratować małżeństwo? Uda się?
Pozdrawiam :*
Ps. A no i tak jakby ktoś chciał, to zapraszam tu. ;)
Ps 2. Zapraszam na nowości tu 

czwartek, 3 października 2013

Pozorność pierwsza.

Wychodzisz z pracy w bardzo wesołym nastroju. Wręcz tryskasz szczęściem, płynącym z dobrych wieści od Twojej przełożonej. Postanowiła, że będziesz mogła pracować w szkole na stałe, dała ci szansę, której nie zamierzasz zmarnować. Wreszcie będziesz mogła realizować swoje marzenia, a nie tylko być przy jego sukcesach. Wreszcie będziesz spełniona. Wreszcie poczujesz, jak to jest mieć wszystko, nawet jeśli będzie to jedynie złudne myślenie. Wreszcie będziesz wiedzieć, jak to jest być, pracującą na pełnym etacie, matką polką. Na ziemie sprowadza Cię już po paru minutach myśl, że musisz odebrać synka ze szkoły i zrobić zakupy, które na pewno nie będą łatwe i przyjemne.

Tak również się dzieje. Oli biega po supermarkecie, a ty całkowicie przestajesz nad nim panować. Zastanawiasz się, po kim może taki być, po kim ma w sobie tyle energii? Jest taki sam jak Michał. Słyszysz głos swojej teściowej i sama uśmiechasz się do siebie. Ten weekend wreszcie nie był taki, jak wiele poprzednich. Michał nie spędzał całego czasu na hali, przygotowując się do meczu, a zabrał Was do kina. Co z tego, że był to film dla dzieci. Co z tego, że tylko Oliwier uważnie go śledził. Co z tego, że was kompletnie nie interesował. Wy mieliście siebie. Pierwszy raz od tak dawna przesiedzieliście obok siebie, trzymając się za ręce i wpatrując się ukradkiem w swoje oczy, a nie na ekran.

- Mamo, chodź już. Patrz już wszystko zapakowałem - ze wspomnień wybudził Cię syn. Spoglądając na koszyk, wypchany słodkościami, ale również i najpotrzebniejszymi produktami spożywczymi, zdałaś sobie sprawę, że Twój syn, nie jest już małym dzieckiem.
- Olek, jesteś moim mistrzem - poczochrałaś go po głowie i ruszyliście do kasy.

Myślałaś, że Twój dobry humor się rozpłynie, gdy musiałaś wnieść zakupy do waszego mieszkania na 5 piętrze, ale tak się nie stało. Postanowiłaś zrobić coś specjalnego na kolację. Zadzwoniłaś do Wlazłych, żeby dowiedzieć się, czy Twój syn mógłby dziś nocować u nich, a słysząc, że się zgodzili, prawie podskoczyłaś ze szczęścia. Spakowałaś małego, odwiozłaś go do przyjaciół i jeszcze raz ruszyłaś do sklepów. Kupiłaś wszystkie potrzebne składniki, wytrawne wino, a przy okazji zahaczyłaś o sklep z bielizną. Nie. Nie robiłaś tego dla niego. Robiłaś to po to, by mieś satysfakcję, jak będzie ją z ciebie ściągał dzisiejszej nocy.

Przygotowałaś wszystko. Przebrałaś się w czarną koronkową sukienkę, ubierając pod spód fascynujące ciuszki. Włączyłaś ulubioną płytę was obojga i czekałaś. Co chwilę sprawdzałaś, czy jego samochód nie pojawił się na parkingu przed wieżowcem. Co chwilę podchodziłaś do piekarnika i regulowałaś temperaturę pieczeni. Co chwilę odblokowywałaś telefon i patrzyłaś, która jest już godzina i od jakiego czasu powinien być w domu. Co chwilę myślałaś nad tym, co ci powie, gdy już przekroczy próg domu. Co chwilę miałaś nadzieję, że powie, że były korki, że poszedł na kawę z kumplem, że zatrzymali go na hali. Czekałaś minutę. Godzinę. Dwie. Czekałaś aż do skutku. Łudziłaś się, że wejdzie do domu i bez zbędnych ceregieli weźmie Cię w swoje ciepłe i ochronne ramiona i spędzicie wspaniałą noc. Właśnie, ty się tylko łudziłaś, bo prawda była zgoła inna...

- Jestem! - krzyknął i od razu zamknął się w łazience. Słyszałaś tylko dźwięk opadających kropli wody na brodzik. Słyszałaś jego ciche podśpiewywanie piosenek lecących z odbiornika zlokalizowanego obok ciebie przy kanapie. Wyobrażałaś sobie, że wyjdzie tylko w ręczniku, podejdzie do ciebie, wpije się w Twoje spragnione usta i zaniesie Cię na górę. Wyobrażałaś sobie to, jak jutro wstaniesz z łóżka, założysz jego koszulę i zejdziesz rano zrobić Wam obojgu śniadanie. Wyobrażałaś sobie, jak poczujesz równocześnie jego dłonie na biodrach, ciepło tułowia na plecach i oddech na karku. To wszystko sobie tylko wyobrażałaś...

- Dlaczego wróciłeś tak późno? - zapytałaś, gdy przekroczył granicę waszej sypialni.
- A od kiedy się tak mną przejmujesz? Przecież ostatnio zajmujesz się tylko swoją pracą, a nas masz głęboko... - zironizował.
- Że niby ja mam was gdzieś?! Dobre sobie... A wiesz od kiedy się przejmuje?! A od wtedy, kiedy ślęczę kilka godzin, żeby coś dla ciebie ugotować; kiedy godziny spędzam w łazience, żeby ci się podobać; kiedy staram się, żebyśmy mogli być sami w domu, a Oli był bezpieczny u Wlazłych; kiedy specjalnie dla ciebie robię Twoje ulubione danie, a ty nie raczysz nawet zadzwonić, że cie nie będzie!!! - wykrzyczałaś mu prosto w twarz. - Nawet nie zauważyłeś, że naszego syna nie ma w domu - popychasz go w stronę drzwi. - Nienawidzę cię Winiarski! - zatrzaskujesz mu drzwi przed oczyma i osuwasz się po nich. Płaczesz. Znowu. Okazujesz swoją słabość. Okazujesz swoje cierpienie, a doskonale wiesz, że nikt Ci nie pomoże. Doskonale wiesz, że o wszystko musisz zawalczyć sama...

~*~*~

I się wszystko powoli zaczyna.:D
Nadal widzicie, że coś jest nie tak, ale nie wiecie co. W zasadzie to nie będzie jeden konkretny powód, lecz wszystko. W zasadzie to ja sama dopiero jestem na etapie pisania, więc zobaczymy jak to będzie ;)
Zapraszam na 5 jednopatrówkę o Fabianie i Klaudii z "Przeszłość, która staje się rzeczywistością" 
Jutro zapraszam na nowy rozdział na To tylko siedem dni, Kotku ;)
Za wszelkie zaległości przepraszam i jeśli macie taką możliwość, to proszę o ich przypomnienie na gg (15696793) :)
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Ps. To nadal ja, tylko zmieniłam profil :P