piątek, 29 listopada 2013

Pozorność dziewiąta.

Dagmara.

Chciałaś, żeby pojawił się w domu od razu po meczu. Chciałaś usiąść z nim na kanapie z lampką wina, przytulić się do niego i powspominać wasze najlepsze chwile. Chciałaś tylko mieć przy sobie męża, którego kochasz jak wariatka. Chciałaś, by był obok, kiedy będziesz kładła się spać. Chciałaś usłyszeć z jego ust na dobranoc "kocham cię, Skarbie". Przecież ten wieczór miał tak wyglądać. Ale jest inaczej. Siedzisz na kanapie sama z paczką chusteczek zamiast wina, a obok nie ma jego osoby, do której byś się przytulała. Jest wielki miś, którego podarował ci na walentynki w pierwszym roku waszego związku. Tak, wtedy było jak w bajce.

Nie mogłaś usnąć prawie do trzeciej w nocy. Nie mogłaś, bo się o niego martwiłaś. Jego poduszkę zwinęłaś w kłębek i to do niej się przytuliłaś. Od tego momentu nic już nie pamiętasz. Momentalnie odpłynęłaś. W śnie było ci tak dobrze. Byliście tylko wy dwoje na bezludnej plaży, spacerowaliście brzegiem oceanu, a wasze stopy co chwile podmywała woda. W świetle najjaśniejszej nocnej gwiazdy, która notabene nią nie jest, wyglądał jak młody bóg, a ty byłaś jego Arfodytą. Koniec snu jest dla ciebie brutalny. Wasze usta dzielą milimetry, a ty jakby czujesz nawet jego dłonie. Dopiero, gdy zamiast na ustach, czujesz na łopatce jego wargi, budzisz się.

- Michał... - od razu wtulasz się w niego. Nie pozwalasz nic powiedzieć. Wpijasz się w jego usta i nie zamierzasz odsunąć się nawet na centymetr.
- Daga, zapamiętaj jedno. Zawsze będę cię kochać... - szepcze cicho w twoje włosy i delikatnie zaczyna wędrówkę swoich ust poprzez twoje policzki, by złożyć pocałunek na twoich wargach.

Nie masz zamiaru protestować, gdy zsuwa z twoich ramion swoją bluzę, którą od dawna nosisz już tylko ty. Nie odpychasz go od siebie, gdy pocałunkami obsypuje twój dekolt. Nie masz myśli, by przerwać chwile jego pieszczot, bo czujesz się wtedy jak jego własna księżniczka, jak marionetka w jego idealnych dłoniach, która zrobi dla niego wszystko. Zrobisz to, co tylko powie. Kochasz go. Jeśli z dnia na dzień potrafiłabyś przestać, to nie byłaby miłość. To byłby jedynie twój największy życiowy błąd. Całe wasze małżeństwo byłoby wtedy błędem. Ale ty go kochasz. 

Dziś jest jednak inny. Nie widzisz w jego oczach tej łobuzerskiej iskry, gigantycznego podniecenia, pragnienia. Teraz wydaje ci się taki słaby. Jest taki, jak nie on. Nie chce szybkiego zaspokojenia namiętnym seksem powtórzonym kilkakrotnie jednej nocy. Nie chce raz nad Tobą dominować, byś następnym razem mogła robić to ty. Już prawie zapomniałaś, jak to jest się kochać. Nie pamiętasz uczucia, gdy po raz pierwszy oboje wznieśliście się na wyżyny przyjemności. Tak dawno między wami nie było tak, jakbyście dopiero co wchodzili w dorosłość. 

Ani na chwilę nie odrywa od ciebie swoich ust. Nie pozwala, byś choć na chwilę pomyślała o czymkolwiek innym niż on sam. Zachowuje się tak, jakbyś za chwilę miała przestać istnieć i każda kolejna sekunda jest waszą ostatnią. Nie chce, byś poczuła się źle. A ty? Wiesz jedynie, że coś jest nie tak. Ale tak cholernie mocno go kochasz, że nie chcesz dowiedzieć się, co jest powodem jego dziwnego zachowania . Chcesz jedynie, żeby zawsze przy Tobie był.

Czujesz jak jego ciało spoczywa tuż obok ciebie, a twoje doskonale dopasowuje się do niego. Nie ma między wami żadnej luki, najdrobniejszej szczeliny, przez którą ktoś mógłby wedrzeć się między was. Jego oddech delikatnie rozwiewa ci włosy, sunie po karku, wywołuje gęsią skórkę. Jego serce bije teraz dla ciebie, tak jak twoje dla niego. Nie jesteście nastolatkami, którym wydaje się, że wiedzą wszystko o seksie. Jesteście dorosłymi ludźmi, którzy potrafią się kochać i czuć, że osoba obok jest tą najważniejszą, tą na całe życie...

Kochasz go całym sercem, lecz przeczucia wbijają ci sztylet w to samo serce, Dagmaro...


~*~*~
Dziś już tylko Daga, bo to ona jest główną bohaterką :)
Nie wierzycie, a jednak. Stało się i konsekwencje nadejdą. 
Teraz rozdziały będą takie około świąteczne, więc może nawet z tym utrafię :D
Powiem wam jedno. Mam dwa zakończenia tej historii. Jedno bardziej dramatyczne i zagmatwane no i dłuższe, a drugie mniej bolesne i szczęśliwsze. Co wam bardziej pasuje?
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*

Ps. Wchodzicie jeszcze na To tylko siedem dni, Kotku ? Ja się przyznam, że tak. 

Po prostu chyba lubię słuchać tego, co tam leci w tle no i bardzo się przywiązałam :*

Zapraszam:

czwartek, 21 listopada 2013

Pozorność ósma.

W tym tygodniu weekend spędzasz z synem w domu, a Michał jest w oddalonej o setki kilometrów Moskwie, na meczu z tamtejszym Dynamem. Od dawna już nie pragnęłaś być z nim w takiej chwili i pokazać mu na hali, jak mocno trzymasz za niego kciuki i wierzysz w zwycięstwo jego drużyny. Pierwszy raz tak strasznie tęsknisz za nim. Brakuje co jego ciepłych i bezpiecznych ramion, lazurowych oczu wpatrzonych w twoje, ciepła płynącego od jego klatki piersiowej. Gdybyś tylko mogła, spakowałabyś siebie i synka i pojechała do stolicy, ale wiesz, że to nie ma sensu, bo już jutro w godzinach późnonocnych będziesz miała go tylko dla siebie.

Spokojnie czytasz synkowi ulubione bajki, opowiadasz mu o tym, jak się urodził, jak cieszyłaś się, widząc go w ramionach ojca. Nie sądziłaś, że zarówno jemu jak i tobie te wspomnienia tak dobrze wpłyną na samopoczucie. Mały nic z tego okresu nie pamięta, lecz ty pamiętasz wszystko, a Oli tylko z tego korzysta. Pół godziny później kładziesz się w swoim łóżku, zamykasz oczy i oczami wyobraźni widzisz to, co działo się te kilka lat temu. Z tymi obrazami wreszcie zasypiasz, by nabrać sił na jutrzejsze kibicowanie przed telewizorem.


- Mamo, mamo! Zaczęło się już! - zgodnie z twoją prośbą, słyszysz krzyk Oliego dobiegający z salonu. Po chwili sama umiejscawiasz się na kanapie i obserwujesz zmagania męża i jego boiskowych kolegów. Starasz się temperować swoje krzyki na złe decyzje sędziów przy Olim, ale gdy wreszcie rozlega się ostatni gwizdek sędziego już nie możesz i cieszysz się razem z synem, że Skrze udało się wygrać 3-1 z Dynamem Bartka Kurka, niedawnego gracza bełchatowskiego klubu. Widzisz na ekranie płaskiego telewizora uśmiech na twarzy męża i te radosne ogniki w oczach. 

Następny dzień jest dla ciebie okropnie ciężki. Najpierw musiałaś śpieszyć się razem z Olim do szkoły, by samej nie spóźnić się na zajęcia w swojej pracy. Po wczorajszych emocjach długo oboje nie mogliście zasnąć. Po drugiej w nocy usłyszałaś dreptanie małych stópek po panelach i prośbę synka, żeby mógł spać z Tobą. Przytuliłaś go do siebie i oboje od razu zasnęliście. Niestety rano miało to swoje konsekwencje. W ostatniej chwili wpadłaś do klasy ze swoimi wychowankami i zaczęłaś swoją walkę o przetrwanie dzisiejszego dnia. 

Wychodząc z budynku po piętnastej marzysz tylko o ciepłej kąpieli i długim śnie, ale wiesz, że nic takiego nie będzie mieć miejsca. Michał pewnie już czekana ciebie pod halą razem z innymi zawodnikami i przydreptuje z nogi na nogę. Odbierasz syna z treningu, a już pięć minut później parkujesz pod halą. Na parkingu widzisz jedynie samochód Mariusza i jego żonę. Podchodzisz do nich z nadzieją, że Michał siedzi w środku zdenerwowany, że się spóźniłaś, ale zastajesz jedynie małego Arka w dziecięcym foteliku.

- Gdzie jest Michał?
- Nie wracał z nami. Został w Warszawie coś załatwić. Mówił, że wiesz...
- Nie wiedziałam... - nie możesz zrozumieć tego, że twój mąż nic ci nie powiedział. Został w  Warszawie, a ty martwisz się o niego w Bełchatowie. - A wiesz może po co?
- Sorry, Daga, ale nie zwierzał mi się... 
- Musimy już lecieć, bo Arek nam już tu zasypia. Jak coś, to dzwoń do mnie, w każdej chwili możesz też przyjechać... - na pożegnanie przytula cię Paulina, a od Mariusza dostajesz całusa w policzek. Widzisz, jak odjeżdżają w stronę swojego domu na wsi. 
- Gdzie ty do cholery jesteś, Michał? Po co? - Pytasz się sama siebie, wsiadasz do samochodu i wracasz z synem do domu.

Jesteś smutna i zła, Dagmaro...




Wygraliście mecz. Radość, duma i energia do dalszej pracy rozpierają cię od środka. Masz ochotę wejść na halę i już cały czas trenować, żeby wreszcie w barwach Skry wygrać Ligę Mistrzów. Wiesz, że mimo odejścia Bartka nadal jesteście silni, nadal macie szansę, a co najlepsze, nadal liczycie się w Europie. Może na krajowym podwórku oddaliście panowanie, a Europa jest wasza. Przynajmniej masz takie marzenia.

Dlaczego zamiast wracać do żony i synka do Bełchatowa, ty zostajesz do Warszawy i nocujesz w jednym z najlepszych hoteli w mieście? Ty musisz wszystko dopracować do ostatniego szczegółu. Wszystko musi być jak w bajce dnia, w którym każda zakochana osoba czule całuje swoją drugą połówkę, daje jej prezent, emanuje czerwonymi sercami z napisem "na zawsze razem".  Chcesz, aby to święto zakochanych było wyjątkowe i zapamiętane na zawsze. 

W załatwieniu wszystkiego pomaga ci Agata, klubową masażystka, która jest niejako twoją bratnią duszą. Nie raz żaliłeś się jej z powodu kłótni z Dagmarą, nie raz wysłuchiwała tego, jak mówiłeś, że czujesz się nieszczęśliwy, nie raz dawała ci kopa do walki o szczęście żony i syna, kiedy ty zaczynałeś wątpić w sens swojego małżeństwa. W zasadzie to dzięki niej, jeszcze nie popełniłeś tego głupiego błędu, który byłby największym w życiu i nie wystąpiłeś o rozwód.

Po załatwieniu wszystkich formalności, umawiasz się z nią na dziękczynnego drinka w hotelowej restauracji. Nie kończy się na jednym, na dwóch, czy nawet trzech. Tak dobrze się wam rozmawia, że przenosicie się do jej apartamentu z butelką wina i poznajecie się bliżej. Mówi ci o swoim życiu. Żali się z tego, że jest nieszczęśliwie zakochana, a ty starasz się ją pocieszyć. Butelka dawno jest już pusta, a wy siedzicie obok siebie i wsłuchujecie się we własne oddechy.

Kierujesz się dziwnym impulsem. Zbliżasz się do niej, zakładasz kosmyk włosów za ucho, unosisz podbródek kciukiem i delikatnie muskasz jej usta. Twoja druga dłoń wędruje pod jej białą koszulę, a pierwsza przyciąga do siebie. Czujesz jak jej dłonie zdejmują z ciebie podkoszulek kupiony przez Dagmarę. Ale ty w tym momencie o tym nie myślisz. Następne pół godziny zajmuje ci myślenie tylko o Agacie. Dopiero, gdy rano budzisz się z bólem głowy i czyimiś blond lokami na klatce piersiowej, zdajesz sobie sprawę z tego, co właściwie zrobiłeś.

Zdradziłeś swoją żonę, Michale... Jesteś kompletną świnią...


~*~*~
No właśnie...
Wiem, że mało ambitne, ale to nie jest kulminacja tej historii, a moment przejściowy. 
Zdałam sobie sprawę, że to wyjdzie mi dłuższe niż zakładałam. 
Będziecie, będę się cieszyć. Nie będzie was, nadal będę publikować ;)
Fajnie jednak znowu widzieć, że jest Was tu trochę więcej :*
Całusy :*
Sobotnia noc. - jutro #2

piątek, 15 listopada 2013

Pozorność siódma.

Budzisz się w pierwszą niedzielę listopada. Nie otwierasz oczu. Wsłuchujesz się w ciszę panującą w mieszkaniu. Czujesz, jakby wszystko na tę chwilę zamarło. Słyszysz delikatne uderzenie wodnych kropel o sypialniane okno. Czujesz na poduszce obok jego zapach, który jesteś w stanie wąchać cały czas. Nie czujesz potrzeby wstawania z łóżka. Najchętniej zostałabyś w nim do końca dnia i rozkoszowała się obecnością męża, który dzisiejszy dzień ma wolny od treningów. Chciałabyś wtulić się w jego silne, ciepłe, bezpieczne ramiona i nie pokazywać się światu.

Powoli zwlekasz się z łóżka, zakładasz na swoją piżamę jego bluzę i wdychasz zapach jego perfum. Odwracasz się w kierunku łóżka i zerkasz na jego, uśmiechającą się przez sen, twarz. Ciemne, bujne, krótko ostrzyżone włosy, rozchylone usta, kilkudniowy zarost, idealny męski tors. Ale ty nie zakochałaś się w ciele. Ty zakochałaś się w jego duszy i dobrym sercu, które czuje to samo co ty. Okalasz spojrzeniem jego śpiącą sylwetkę i wychodzisz z sypialni. Znikasz na chwilę w łazience. Myjesz zęby, twarz, czeszesz włosy. Nie chcesz wyglądać jak postrach, lecz nie chcesz żeby widział całkowicie inną osobę od ciebie. Jesteś jego naturalną Dagą, w której się zakochał.

Niewiele myśląc, postanawiasz na śniadanie zrobić jego ulubioną ranną potrawę, którą i twój syn nie pogardzi. Z głowy dobierasz wszystkie składniki by już po 20 minutach wykładać na talerzu kilkanaście naleśników. Stawiasz na stole Nutelle i powidła truskawkowe robione przez twoją mamę, która dzięki nim potrafi przekupić każdego. Cały czas się uśmiechasz i podśpiewujesz pod nosem ulubione piosenki. Nie potrafisz zapanować nad mimowolnym poruszaniem bioder na boki.

- Szkoda, że kiedy jesteśmy sami, jest wieczór i Oliego nie ma w mieszkaniu, tak nie wywijasz swoim tyłkiem - rumienisz się. Głos, dotyk, zapach i ciepło twojego męża, lokalizującego się tuż za tobą, paraliżują cię. Twoje mięśnie się napinają, lecz bynajmniej nie ze strachu, ale z odczuwanej przyjemności przebywania w jego ramionach. - Powiem ci jedno - szepcze ci do ucha. - Fajnie mieć taką żonę, która tak jak ty, reaguje na swojego męża - skrada ci pocałunek i wychodzi z salonu, by obudzić syna.

Po chwili wraca z małym na rękach. Dla niego nie liczy się to, że wasze dziecko jest już duże i nie potrzebuje, żeby je nosić. Lecz ty się nie złościsz na niego. Strasznie cieszysz się, widząc, że obaj są uśmiechnięci od ucha do ucha. Twoje serce raduje się, bo wiesz, jak dawno nie widziałaś takiego obrazka, jak teraz. Dawno nie widziałaś męża i syna tarzających się na dywanie, rzucających się poduszkami z kanapy, śmiejących się tak, że sąsiedzi na pewno ich słyszą. Uśmiechasz się, gdy obaj zajadają się twoimi naleśnikami, przy okazji smarując się na wzajem czekoladą. Tobie też się dostaje. Oli pokrywa czekoladą twój policzek, a Michał soczystym buziakiem doprowadza go do czystości. Bynajmniej obaj tak sądzą, lecz twoje zdanie jest inne.

Obiad jecie w fast foodzie. Zawsze byłaś przeciwna, lecz te dwie pary lazurowych oczu zdziałać potrafią wszystko, a ty nadal nie potrafisz się od nich uodpornić. Patrzący na was ludzie tylko się uśmiechają, bo wreszcie mogą zobaczyć szczęśliwą rodzinę Winiarskich. Po posiłku idziecie na spacer. Oli kroczy przed wami parkowymi alejkami, a wy, trzymając się za ręce, kilka kroków za nim. Co chwilę znikacie w jesiennych liściach, które jeszcze zachowały odrobinę ładnego wyglądu z wczesnej jesieni. Nie patrzysz na to, że wokół są ludzie, że jutro możecie zobaczyć własne zdjęcia w "Fakcie". Ciągniesz Michała za rękę, a po chwili lądujesz w kolorowych liściach razem ze swoimi mężczyznami.

Jesteś na prawdę szczęśliwa, Dagmaro...


~*~*~

I takie to szczęście ma swoje ostatnie przebłyski...
Nie wiem czy mówiłam, ale ta historia jest napisana tak, że na początku było nudno. Teraz też nie gwarantuje, że się spodoba, ale mam jeszcze zwariowane pomysły na tę historię, a niektóre z Was wiedzą nawet jakie po części ;)
Smutno mi trochę, że nie komentujecie, ale rozumiem.  ;)
Ale musicie mnie zrozumieć. Rozsyłam około 40 powiadomień, a komentarzy jest około 1/4 :(
Miłego weekendu,
Dzuzeppe :*

Ps. Jutro zapraszam na pierwszy rozdział Sobotniej nocy ;)

piątek, 8 listopada 2013

Pozorność szósta.

Życie wreszcie w pełni cię satysfakcjonuje. Ze stu procentową pewnością możesz powiedzieć, że lepiej nigdy nie było. Cieszy cię widok śpiącego obok mężczyzny, który jeszcze kilka godzin temu szeptał ci do ucha tak męskim i zmysłowym głosem, że cię kocha, że jesteś dla niego najważniejsza. Mężczyzny, który wreszcie jest tą osobą, w której zakochałaś się na zabój. Jest osobą, dla której jesteś w stanie poświęcić wszystko, byleby tylko mieć go zawsze przy sobie, a nie musieć znosić jego codziennej nieobecności w domu. Ty chcesz codziennie budzić się u jego boku.

Niechętnie wstajesz z łóżka. Zakładasz jego wczorajszą niebieską koszulę, w którą był ubrany do kina. Tak. Po raz pierwszy od czasu narodzin Oliego byliście razem w kinie nie na filmie dla dzieci, lecz na komedii romantycznej. Siedzieliście w jednym z ostatnich rzędów i zamiast patrzeć się na ekran, zerkaliście prosto w swoje oczy, co chwilę muskając usta delikatnymi pocałunkami. Zachowywaliście się jak para nastolatków, a nie trzydziestolatków. Poszliście do małej knajpki, zjedliście kolację. Taką przy świecach z bukietem kwiatów. Twoich ulubionych lilii.

Wchodząc do kuchni, nie załamałaś rąk z powodu brudnych naczyń, rozlanego mleka, potłuczonego talerza. Nie, ty przypomniałaś sobie to, co działo się tu wczoraj w nocy, gdy wróciliście już z wieczornego spaceru z knajpki. Teraz dopiero zachowywaliście się jak para trzydziestolatków świadoma swoich ciał i czerpaniem przyjemności na wzajem z siebie. Wtedy nie liczył się talerz roztrzaskujący się na kafelkach. Nie liczyło się miejsce, okoliczności, to, że kolejnego dnia, na tym samym blacie kuchennym, przyrządzać będziesz posiłki dla waszej rodziny. Liczyliście się tylko Wy...

- Dlaczego tak wcześnie mi uciekłaś? - czujesz jego dłonie oplatające twoje ramiona, ciepło klatki piersiowej na plecach, oddech na karku, gdy ustami błądzi w tym rejonie twojego ciała. - Chciałem jeszcze trochę pobyć sam na sam ze swoją własną żoną - mruczy ci do ucha, a twoje ciało przechodzą dreszcze, spowodowane jego szorstkim zarostem drażniącym skórę twojej wygiętej szyi. - Nie wiedziałem, że jeszcze tak na ciebie działam.
- Kocham cię, Michał - mówisz, odwracając się do niego. - I nigdy nie przestanę.
- Daguś, ja czuje to samo... - chwyta twoją prawą dłoń. - Spójrz na to - wskazuje wasze obrączki i kontynuuje. - Pamiętasz, jak zakładaliśmy je sobie w Kościele? Wtedy, jak i teraz kocham cię tak samo mocno. Te dwa kółeczka są naszym symbolem. Symbolem naszej miłości. I dopóki będziemy mieć je na palcu, zawsze będziemy razem, zawsze będę kochał cię tak samo, zawsze będę walczyć... - ostatnie słowa wypowiedział wpatrując się już prosto w twoje oczy, by po ostatnim słowie wpić się w twoje usta, wziąć na ręce, zanieść do sypialni i kochać się z tobą tak, jakby była to wasza druga noc poślubna.

Nie liczysz ile czasu spędzacie w sypialni, ale już o dwunastej w południe meldujecie się w Bydgoszczy, gdzie od piątku przebywa wasz synek. Zostajecie wyściskani przez całą rodzinę, by po chwili zasiąść do obiadu.

- Dagmarko, jak ty pięknie wyglądasz. Promieniejesz - komplementuje cię teściowa, a teść zachwyca się twoim ciastem porzeczkowym, które zrobiłaś pierwszy raz od niepamiętnych czasów. - Pomożesz mi z deserem? - przytakujesz i obie udajecie się w kierunku kuchni. - Dziecko, może ty w ciąży jesteś?
- Nie, mamo ja po prostu jestem bardzo szczęśliwa... Na razie nie myślimy nad powiększeniem rodziny. Oboje chcemy naprawić to, co się popsuło, a potem pomyśleć o drugim dziecku - uśmiechasz się delikatnie, lecz widzisz tą nić zawodu na jej twarzy.
- A szkoda... Oli już taki duży, Kubusia, Bartka i Milenkę mam tu blisko, ale pomyśl, dzieci to radość.

Wiesz to doskonale, lecz nie kontynuujesz dalej rozmowy. Nie chcesz rozmawiać o dziecku. Teraz chcesz odbudować małżeństwo i to jest twoim priorytetem. Po powrocie do salonu widzisz uśmiechniętego Oliwiera, bawiącego się z rodzeństwem ciotecznym na kocu niedaleko zamkniętego kominka, Michała, swojego szwagra i teścia debatujących na tematy polskiej ligi i Joasię z lampką wina w dłoni na kanapie. Dosiadasz się do niej i w miłej atmosferze czekasz, na powrót do domu, by znowu pozwolić sobie na chwile bliskości z mężem, który cały czas wodzi za Tobą wzrokiem...


~*~*~
Znowu drobna sielanka ;)
Ale to się skończy :P
Nie no nie będę taka zła. 
Zdałam sobie sprawę, że poniekąd stworzyłam rozchwianą emocjonalnie Dagmarę, ale to tylko dla tego, że ja też taka jestem. Nie chcę nikogo skrzywdzić, lecz moja Dagmara już niedługo będzie jeszcze bardziej rozchwiana.
Mam nadzieję, że jakoś będzie Wam to odpowiadać ;)

Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*

sobota, 2 listopada 2013

Pozorność piąta.

Jedziesz po swoje szczęście. Szczęście, które gdzieś zabłądziło i kompletnie nie wiesz, co się z nim dzieje, gdzie się podziało. Nie wiesz, czy szczęście bawi się z tobą w kotka i myszkę, ale czujesz że wygrywa, bo nie możesz go odnaleźć. Czujesz, że ma przewagę, ale wiesz, że nie wygra z tobą. Ty kiedyś je odnajdziesz i sprawisz, że już na zawsze cię nie opuści. Gdybyś w to nie wierzyła, nie pędziłabyś teraz do Jego ulubionego klubu cała w pytaniach, lecz gziła w waszym małżeńskim łóżku z kochankiem. Lecz ty za wszelką cenę walczysz. Nawet jeśli podświadomość mówi ci, że możesz tę walkę również przegrać.

Ty tego do siebie nie dopuszczasz. Jedziesz, bo wiesz, że tak jak jest, być nie może. Wiesz, że jeśli ty nie zrobisz pierwszego kroku, wszystko się rozpadnie. Zdajesz sobie sprawę, że powoli oboje całkowicie się wypalicie. Pewnego dnia możesz się obudzić, a jego nie będzie obok. Będzie w łóżku innej. To ją będzie kochał, ona będzie chodziła na mecze w jego koszulce. Żeby do tego nigdy nie dopuścić, parkujesz pod klubem, wysiadasz z samochodu pewna siebie i wchodzisz do środka. Oddajesz kurtkę do szatni i wchodzisz do zadymionej części lokalu. Nie zauważasz go od razu, ale widzisz trzy wysokie postacie, co równa się z tym, że go znalazłaś. Tak jak myślałaś, jest z kolegami, ale nigdy nie wyobrażałaś sobie tego co usłyszałaś.

- Stary, nudzę się w tym... - powiedział do kolegi. - Cały czas dzieje się to samo. Budzę się, jem śniadanie, trening, obiad, drugi trening, wracam do domu, kolacja, spacer, telewizja, seks... Nie ma żadnego zaskoczenia, czegoś nowego... Myślałem, że tego właśnie chce... Myślałem, że oddana, kochająca żona, radosne dziecko i siatkówka to moje marzenia. Myślałem, że bycie statecznym mężem i ojcem mnie zadowoli, ale tak nie jest. Ja nie jestem facetem, który lubi ciepłe kluchy... Ja chcę adrenaliny... A Daga? Teraz wiem, że ona jest całkowicie inna... Nie pasuje do mnie... Ja potrzebuję szalonej, perwersyjnej laski, która pójdzie ze mną do klubu, upije się ze mną, a potem będziemy uprawiać dziki seks... A wiesz co jest najśmieszniejsze? Ja ją nadal cholernie mocno kocham...

Z każdym słowem na twoich policzkach pojawiają się strużki wody. Z każdym słowem czujesz, jak twoje serce staje się zarysowane. Każde słowo wprawia twoje ciało w paraliż. Nie potrafisz ruszyć się z miejsca, spoliczkować go, wylać na niego szklankę whiskey, odwrócić się na pięcie i wyjść. Nie. Ty tak nie potrafisz. Nie umiesz teraz nie niego krzyczeć. Zawiodłaś go. Nie jesteś tą samą zwariowaną dziewczyną, sprzed lat, gdy się poznaliście. Miał prawo się tobą znudzić. Przecież jesteś zwykłą kobietą, nie wyróżniająca się z tłumu. Jednak jesteś także jego żoną.

- Michał, nie popełniaj moich błędów, nie niszcz czegoś, co daje ci siłę...

Nie słuchasz dalej. Nie masz na tyle silnych nerwów, by wysłuchiwać tego, jak twój mąż żali się przyjacielowi, że żałuje. Jego słowa ci to uświadamiają. On żałuję. Nie obchodzi cię to, że Oli jest sam w mieszkaniu, przecież i tak śpi. Nie obchodzi cię to, że Michał będzie pytał, gdzie byłaś. Nie obchodzi cię to, że wypomni ci nieodpowiedzialność. Nie obchodzi cię to, że pewnie znowu poskarży się na ciebie kolegom. Ciebie obchodzi tylko to, co masz aktualnie przed oczami. Obchodzi cię tylko widok na Rakówkę i altanka, w której siedzisz.

Nigdy nie lubiłaś takich chwil. Nie lubiłaś siedzieć bezczynnie i zastanawiać się nad swoim życiem. Ostatni raz zachowywałaś się tak, gdy dowiedziałaś się o ciąży, a nie wiedziałaś, jak mu o tym powiedzieć. Wtedy byłaś szczęśliwa, a teraz łamiesz się na drobne kawałeczki. Co innego mówi serce, co innego rozum. Chcesz jednocześnie powrotu tego, co było, ale i czegoś nowego. Chcesz zmian. Zrobisz wszystko, by znowu być szczęśliwa, nie ważne czy nadal jako mężatka...

Wracasz do domu. Parkujesz samochód, ale nie wysiadasz z niego od razu. Słyszysz głos Sama Browna, a w tekście piosenki Stop, odnajdujesz sens teraźniejszego życia. Podśpiewujesz kolejne słowa, układające się w całość: lepiej się zatrzymaj, zanim rozerwiesz mnie całą na strzępki... Lepiej się zatrzymaj, zanim odejdziesz i złamiesz mi serce...Lepiej się zatrzymaj... Pod klatką widzisz jego samochód. Wchodzisz na górę. Zdejmujesz kurtkę i buty. Nie zapalając ani jednej małej lampki, wchodzisz do kuchni i włączasz czajnik elektryczny. Opierasz dłonie na blacie, zamykasz oczy, odpływasz. Jeszcze nigdy nie czułaś się tak przeraźliwie przygnębiona.

- Nigdy więcej tak nie rób, proszę - słyszysz jego szept tuż przy uchu, jak i czujesz ramiona obejmujące cię od tyłu. - Nigdy nie pozwól, bym się Tobą znudził - obraca cię przodem do swojej twarzy. - Nigdy nie pozwól, aby dopadły mnie wątpliwości... Nigdy nie przestań mnie kochać... - czujesz, jak delikatnie smakuje twoich ust. Rozum mówi odepchnij go, ale serce każe oddać pocałunek.
- Nigdy mnie nie zostaw... - szepczesz i pozwalasz, by jego silne ramiona zaniosły cię do sypialni, jego miękkie usta rozpoczęły wędrówkę po twoim ciele, a serce biło tuż przy twoim...


~*~*~
Tak w zasadzie, to każdy rozdział jest tutaj do siebie podobny. Chyba muszę coś zmienić. Ale no ogólnego pomysłu już nie mogę, ale mam nadzieję, że jak już dodam ostatnią Pozorność, to zapadnie wan w pamięć tak jak "To tylko siedem dni,Kotku".
Tak ogólnie to bardzo dziękuję, że ze mną tam byłyście i zachęcam, żeby i tu się ujawnić. 
Całuję, 
Dzuzeppe :*
Ps. Gdyby któraś z Was miała ochotę poczytać trochę czegoś innego, mrocznego, tajemniczego i strasznego, to zapraszam serdecznie na tego bloga Sama pośród mroku