sobota, 21 grudnia 2013

Pozorność dwunasta.


Daga. 

Nigdy nie pomyślałabyś nawet o tym, że Wigilię Świąt Bożego Narodzenia możesz spędzić sama. Nie myślałaś, że kiedykolwiek nastąpi taki dzień, w którym nie będziesz potrafiła nawet uśmiechnąć się na widok jarzących się świątecznych lampek, w które przyodziane jest całe miasto. Nie pomyślałabyś po tym, by o godzinie zasiadania do stołu będziesz siedzieć na parkowej ławce i wpatrywać się w prószący śnieg i mieniące się gwiazdy. Nie miałabyś nawet w głowie tego, by ten ważny czas spędzić z dala od Michała i synka. Nigdy również nie pomyślałabyś o tym, że Michał cię zdradzi...


Patrząc w niebo, przypominasz sobie wszystkie momenty, gdy siedzieliście na kocu przytuleni i spieraliście się co do tego, jakie skupiska gwiazd widzicie, która z gwiazd świeci jaśniej, która może zostać tą waszą. Przypominasz sobie te wszystkie chwile, gdy patrzył ci w oczy i w blasku księżyca wyznawał, że cię kocha. Tak cholernie mocno cię zranił, a ty rzeczywiście nie możesz go znienawidzić. Bo jak można znienawidzić mężczyznę, którego zna się od dziesięciu lat, który jest mężem, z którym ma się syna, którego kocha się tak, jak zabójca kocha zabijać. Nie możesz ułożyć sobie w głowie, aby z miłość do niego przejść w nienawiść. Taka jest prawda. Co by nie zrobił i tak będziesz go kochać.


Twoje ciało ogarnia chłód, przeraźliwe zimno. Innym razem wtuliłabyś się w Jego ramię, bo nie puścił by cię tutaj samej, lecz teraz nikt nie sprawi, że będziesz bezpieczna, że będzie ci ciepło. Nikt nie zechce wyciągnąć pomocnej dłoni do kobiety po trzydziestce, która przypomina czupiradło, a taka właśnie jesteś. Nie chce ci się o siebie dbać. Nie chcesz wyglądać na szczęśliwą. Ty cierpisz. Cierpisz za wieczną miłość, którą powoli cię przytłacza.


- Rozchorujesz się...

- Co cię to obchodzi?
- Martwię się...
- Nie masz o co... - podnosisz się z ławki i chcesz odejść, lecz chwyta cię za dłoń i prosi błagalnie byś została. - Czego chcesz? Jeszcze bardziej mnie zranić? Pogrążyć mnie w tym, że nie potrafię cię znienawidzić...? Michał, czego ty, do cholery, chcesz?! - krzyczysz na cały park, by po chwili wybuchnąć płaczem. - Czego...? - swoimi zziębniętymi dłońmi podnosisz jego głowę i zmuszasz do tego, by spojrzał ci w oczy. - Dlaczego my? 
- Nie wiem Daga... - muska twój czerwony policzek kciukiem, wycierając niehamowane przez ciebie łzy, spływające w dół. - Najgorsze jest to, że też się staczam... Że nie potrafię sam zająć się Olkiem, nie potrafię ogarnąć treningów, nie potrafię się nawet upić... - patrzysz na niego. Jest inny niż zwykle. Jego zarost nie jest kontrolowany, jego oczy ledwo co patrzą na ciebie, jego usta cały czas drżą. Drżą tak, jak ty w jego ramionach. - Całe dnie siedzę na kanapie i oglądam nasze zdjęcia... Patrzę, jak wtedy byliśmy szczęśliwi i mam ochotę wywalić je przez okno. Jedyne co mnie przed tym powstrzymywało do dziś, to Oli siadający obok i pytający o ciebie. Od rana jest już w Bydgoszczy, zresztą my też powinniśmy tam być, a siedzimy tu i marzniemy, a to wszystko dla tego, że chciałem, żebyś była idealna, ale ty właśnie jesteś tą idealną. Kocham Dagę, a nie jej tandetną idealną podróbkę...
- Ale... Co to zmienia? Uważasz, że tymi słówkami sprawisz, że padnę ci w ramiona, wybaczę wszystko, a jutro będziemy udawać szczęśliwych w Bydgoszczy? - wstajesz i wpatrujesz się w jego niebieskie tęczówki. - Michał, spieprzyłeś nasze życie...
- Ale ja nawet tego nie pamiętam... - staje na przeciwko ciebie.
- Ale mnie to nie obchodzi. Nie potrafię od tak ci wybaczyć. Nie potrafię nawet teraz normalnie na ciebie patrzeć, bo widzę tą dziewczynę, rozumiesz? Nie teraz Michał... Jeszcze nie teraz.
- Daga...
- Nie. Jedź teraz do Olka i spędź z nim wspaniałe święta. Powiedz mu, że... że jestem chora i kuruje się u Wlazłych... 
- Mieszkasz tam?
- Tak... Nie przychodź, proszę...
- Mogę coś zrobić?
- Co?
- Odwiozę cię... Będziesz bezpieczna.

Zgadzasz się. Siedzisz równo z nim, siedzenie przy siedzeniu. Czujesz, że oddechy macie równe. Nie odzywasz się ani słowem. Michał też nie kwapi się do rozmowy. Jedynie Rihanna śpiewa o toksycznym związku. Właśnie tak się czujesz. Zakochana w facecie, który ostatnio sprawia ci tylko ból i cierpienie. Samochód zatrzymuje się pod drzwiami wejściowymi do domu Mariusza i Pauliny. Wysiadacie z pojazdu. Podchodzisz do drzwi, otwierasz je. Zerkasz w jego smutne lazurowe oczy, przybliżasz się do niego. W tej chwili nie myślisz. Teraz liczy się tylko ta krótka chwila, w której czujesz jego usta na swoich, by po chwili zatrzasnąć się w domu i słyszeć, jak odjeżdża.


Jesteś cholernie nie pewna siebie, Dagmaro... 



Michał.

Ledwo co widzisz oświetlaną przez samochodowe światła drogę do rodzinnego miasta. Jedziesz na pomięć. Wiesz, gdzie zwolnić, gdzie przyspieszyć, gdzie uważać. Przecież to zwykła monotonność. Jedyne, na co zwracasz uwagę, to muzyka wydobywająca się z radia. Słysząc pierwsze dźwięki radosnych melodii od razu zmieniasz stacje. Nie chcesz wylądować na przydrożnym rowie, bo będziesz płakać. Przecież mężczyźni nie płaczą. Przecież są silni. Przecież nie mogą. Ale nie ty. Ty akurat Michale powinieneś...

Do Bydgoszczy docierasz kilka minut po dwudziestej trzeciej. Twoja rodzina szykuje się na pasterkę, a ty oferujesz się, że zostaniesz w domu, by pilnować śpiące dzieci. Jest ci to na rękę. Siadasz na podłodze przy kominku i wpatrujesz się w szalejące płomienie. Są jak żywioł. Niszczę wszystko. Nic nie stanie im na przeszkodzie oprócz wody. Kilka dni temu, mógłbyś 
powiedzieć, że Twój związek z Dagmarą jest niezniszczalny, lecz pojawiła się Agata - woda, która prawie zgasiła płomień waszej miłości. Jednak w tobie on nie zgasł. Jedynie przez moment pozwolił, by woda obmywał jego brzegi, lecz środek zwyciężył.

- Tato, co tu robisz? - nawet nie wiesz, kiedy, ale przysiada się do ciebie Olek i przytula się do ciebie.
- Myślę, synku...
- O mamie, prawda? Martwisz się, że choruje i pewnie płacze, że nie może być z nami, a my jesteśmy tutaj, bo są święta. Ale ty też wyglądasz na chorego, tato - mały dotyka swoją małą rączką twojego czoła. - Chyba gorączkę masz. Jesteś tak samo chory jak mama...
- Nie tak samo synku... Mama bardziej choruje.
- Ale się wyleczy zobaczysz - ściska twoją szyję, wpychając się na kolana. - Razem się wyleczycie i znowu będziemy wszyscy razem - radośnie uśmiecha się do ciebie swoimi niebieskimi oczami, dokładnie takimi samymi jak twoje. 

Po chwili czujesz, jak głowa malca opiera się o twoją klatkę piersiową, oznaczając, że sen wygrał z silną wolą tego małego człowieka. Bierzesz go na ręce i zamiast do pokoju, gdzie śpią jego kuzyni niesiesz go tam, gdzie śpisz sam, do swojego dawnego pokoju, który miałeś dzielić z żoną. Kładziesz go na łóżku i okrywasz szczelnie pościelą. Bierzesz szybki prysznic i po kilkunastu minutach leżysz obok niego, głaskając go po czole. 

Dopiero teraz zdajesz sobie sprawę z tego, co czuje twoja żona, mając go cały czas przy sobie. Mały jest twoją wierną kopia. Wiesz również to, że jeśli pokłóci się z Tobą, w dziecku widzi twoją podobiznę. Nawet nie chcesz wiedzieć co wtedy czuje. Teraz już wiesz, jak mocno ją ranisz, nawet o tym nie wiedząc. Nie możesz wyobrazić sobie, co rodzi się w jej głowie, gdy patrzy na niego, prosto w jego oczy. Całujesz synka w czubek głowy, przytulasz się do niego i pozwalasz swojemu organizmowi odpocząć. Zasypiasz.

Zdałeś sobie sprawę, jak bardzo każdego dnia cierpi twoja żona, Michale...


~*~*~

Cześć Wam ;)
Dziś macie taki rozdział przedświąteczny, czy taki, jak panuje obecnie w waszych jak i moim domu. Oliwier w tej historii odegra znaczącą rolę, lecz dalsze jego losy są dopiero w mojej głowie. ;)
Teraz muszę coś powiedzieć. 
Ten rozdział jest prawdopodobnie ostatnim w tym roku chyba, że moje zdrowie do mnie powróci. Jestem chora, zmagam się z gorączką ponad 38 stopni i czuje się okropnie. Z tego miejsca chcę powiedzieć, że wszystkie moje blogi na razie zawieszam. Dziś jedynie pojawi się jeszcze sobotnia, lecz z resztą nie wiem jak będzie. Przepraszam Was, ale muszę tak postąpić.
Chciałabym również życzyć Wam wszystkim Wesołych, Radosnych, Spokojnych i Hojnych  Świąt Bożego Narodzenia.  Pamiętajcie. W tym czasie rodzina jest najważniejsza. 
Ja lecę teraz ubierać choinkę, a was zostawiam z lekturą ;)
Pozdrawiam :*:*

13 komentarzy:

  1. Oliwier jest świetny <3 Mam nadzieję, że Oni się jednak pogodzą i Daga da Michałowi szansę :)

    Zdrowiej :*
    Dużo radości, uśmiechu na twarzy, zdrowia, spełnienia marzeń, wspaniałych Świąt spędzonych w gronie rodziny, Mikołaja bogatego i wszystkiego naj naj naj :***


    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże jak ja bym chciała tak pisać, rajuu.
    Oliwier to bardzo mądry chłopak, dobrze też, że Michał zrozumiał to co robił jak ranił Dagę i w końcu, on sam poczuł się jak swoja żona. Jednak gdzieś tak w głebi siebie chciałabym by do siebie wrócili, bo to jednak miłość niezniszczalna, tak jak ten ogień, który nigdy nie zagasa.

    'Opierasz wypudrowaną twarz w białą koszulkę chłopaka, modląc się w duchu by nie upieprzyć mu tego zapewne drogiego ciuchu. Czujesz hipnotyzującą woń jego perfum i całkiem niewinnie przygryzasz od środka swoją wargę. Jest tak idealnie'

    Zapraszam http://blekitneoczy1.blogspot.com

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  3. Olek taki kochany *.* ale dzieci są takie słodkie <333 szkoda ze musisz zawiesic blogi :C ale kuruj sie :*** rozdział jest zajebisty.. oddaje takie emocje ze czułam jakby to mnie dotyczyło. :) czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiś taki smutny rozdział... :(
    Daga siedzi sama, Michał z rodziną, ale bez kobiety swojego życia...
    Kochają się, ale czasami sama miłość nie wystarcza... Winiar zrozumiał, jak bardzo Daga cierpi, mam nadzieję, że uda mu się coś na to poradzić.
    A Oli? To takie kochane dziecko... Nie wie, co się dzieje, jest taki pocieszny :)
    Życzę wesołych świąt, spędzonych w ciepłej, rodzinnej atmosferze, dużo prezentów pod choinką i wystrzałowego Sylwestra ;]
    Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz nie sądziłam, że Michał tak postąpił :) Dopiero musiało się to zdarzyć aby zobaczył jak bardzo rani Dagę :) Oliwier jest jego kopią i teraz on czuje się jak Daga :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Obydwoje cierpią, ale czasu nie cofną. Stało się i się nieodstanie.
    Daga mimo, że nie potrafi znienawidzić Michała to nie potrafi mu przebaczyć. Rana jest zbyt świeża i potrzeba dużo czasu i różnych środków żeby się zagoiła. Michałowi pozostaje żyć nadzieją, że Dagmara mu kiedyś wybaczy. Jednak wybaczenie nie jest równoznaczne z tym, że będą razem jako małżeństwo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Michał zasłużył na każdą łzę i na każdą myśl drążącą jego mózg, na kazdy wyrzut sumienia. Daga natomiast cierpi i jakoś końca tego nie widać! Cierpienie z czasem zelży ale czy kiedyś wybaczy Michałowi? Nie wiem, nie wyobrażam sobie tego szczerze mówiąc. Do tego to głupie tłumaczenie, bo przecież on nie pamięta! Zdenerwował mnie tym!

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszy mnie to że Michał postanowił działać od razu, a nie czekać aż miną święta. Ja wiem że Dagmara nie chce go widzieć, ale dobrze że on zjawił się w Bełchatowie że powiedział tych parę zdań, może i ona nie chciała ich teraz słyszeć, ale może odegrają one później ważna role. To że oboje cierpią to zrozumiałe każdy z innego powodu. Dagmara nie zawiniła to Michał to zrobił i to od niego zależy czy uda mu się to naprawić.

    To ja może pożyczę dużo zdrowia by choroba szybko zniknęła i być czuła się lepiej. Nie ma nic gorszego niż zachować w czasie światecznym

    OdpowiedzUsuń
  9. OLIWIER JEST SLODKI PO TACIE- JESTEM TEGO W 100% PEWNA! :D
    No Michaś, na serio teraz się opamiętaleś? Dałeś mi te nadzieje ;(
    Boże, ale mam zrytą banie... :D
    No dobra, Daga jest super. Zajebista. I pewnie wszystko wróci do dawnej normy. Ale ja to przeżyję xD A w głowie i tak ułożę sobie brutalne zakończenie <3 buachachacha :D
    Pozdrawiam świątecznie :*
    Dużo zdrowie, prezentów i sily na Sylwestra i Nowy Rok! :* <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem skąd wziął się Michał obok Dagi, ale nie wiem na co liczył? Że okaże skruchę, ojciec go wesprze w ratowaniu małżeństwa, powie kilka słówek do Dagmary, a ta rzuci mu się na szyję? Mógł wcześniej myśleć. Wiem, że Winiarska go kocha, ale mam nadzieję, że nie da mu wrócić tak szybko. Teraz szkoda mi najbardziej Oliwiera, chwilę można go okłamywać, że mama jest chora, ale jak długo? Nie jest aż tak mały, żeby nie mógł się domyślić, że coś nie gra. A Daga ma o tyle gorzej, że opiekując się synem będzie musiała się w każdej chwili mierzyć ze wzrokiem Michała ulokowanym w oczach małego chłopca. Nie chciałabym w życiu przeżywać takich chwil jak żona popularnego siatkarza.
    Zdrowiej! Wesołych świąt :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Smutny rozdział i daje dużo do myślenia, nie tylko Michałowi.
    Oliwier słodziak, wyobrażam sobie scen, jak siedzą z Michałem przy kominku *.*
    Daga strasznie cierpi, jednak jak dla mnie miłość wygra. Michał żałuje, stara się, aby mu wybaczyła. Powinni to przede wszystkim zrobić dla syna. Na zaufanie będzie musiał długo pracować, jednak jeśli się kogoś kocha, jest się w stanie zrobić wszystko!> ^^
    Czekam z niecierpliwością na kolejną cześć :P
    Wesołych Świąt! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Oliwier jest kochany ! ;) A Dagmara i Michał po prostu zagubieni..
    Kuruj się i szybko wracaj! :)
    Pozdrawiam i ściskam ;*
    Kinia16

    OdpowiedzUsuń
  13. Michał mnie rozbawił swoją ironią! Przynajmniej facet się teraz ogarnie. Dobrze,że Oliwier jest. Po prostu,że jest.
    ;*

    OdpowiedzUsuń