Kwiecień, 2013 rok.
Dzieło
"Kiedy mrok pada na Was
Nie wiecie, co zrobić
Nic do czego się przyznacie
Nie sprawi, że będę Was mniej kochać..."
- Mamo, wróć do nas...
Szepcze cicho we włosy najważniejszej dla siebie kobiety. Przytula się z całej siły do jej śpiącej sylwetki. Małe rączki zaciska na jej karku. Boi się. Tak strasznie boi się, że może ją stracić. Płacze. Jest przecież jedynie dzieckiem. Nie ma nadprzyrodzonych mocy czy czarodziejskiej różdżki, tak jak postacie z bajek, które ogląda. W jego młodej główce nie mieści się to; że od jutra musiałby budzić się codziennie do szkoły sam; że nikt nie odsłaniałby mu zasłon w małym pokoiku; że nie zjadłby już więcej ulubionych naleśników z powidłami w sobotni poranek na śniadanie serwowanych przez jego mamę; że nie zrobiłby już sobie z nią żadnego śmiesznego zdjęcia; że nie poszedłby jesienią na spacer do parku, żeby obsypać ją masą kolorowych liści; że już więcej by się do niej nie przytulił i nie powiedział, jak bardzo ją kocha. Bo kocha. Najmocniej na świecie
- Kocham Cię, Mamo... Mam nadzieję, że mnie słyszysz, bo muszę ci coś powiedzieć. Nie możesz się już nie obudzić, nie możesz zostawić mnie i taty... Ja jestem za mały, żeby ciebie stracić, a już na pewno nie przez ciocię Agatę... Tęsknię za tobą i tatą, ale jak byliście razem, jak tata mieszkał z nami... Nie musicie mi mówić, co się stało, ale musicie być szczęśliwi... A bez ciebie, Mamo, tata nie będzie szczęśliwy i uśmiechnięty... Obaj cię potrzebujemy...
Przez całe te prawie pół roku do dnia dzisiejszego doskonale widział; jak jego rodzice kłócą się, bo wtedy chował się pod kołdrę na swoim łóżku; jak mama płacze po kątach, bo wtedy podchodził do niej i mocno przytulał; jak tata wybiegał z domu, by uspokoić się w samochodzie, bo ubierał się i szedł za nim, by posłuchać piosenek Dżemu, które mu się tak bardzo spodobały; jak babcia próbowała wytłumaczyć mu to, co dzieje się naprawdę, bo jako jedyna chciałaby z nim szczera; jak wszyscy wokół pytają się, czy to prawda, że jego rodziny już nie ma, bo wtedy najbardziej go to wszystko bolało. Nie, jego rodzina wciąż była. W lekko naruszonym stanie, ale nadal trwała. To on, mały sześcioletni chłopczyk był łącznikiem między swoimi rodzicami. To on mimo wszystkich ich błędów potrafił ich scalić. Bo w końcu jest ich Dziełem, a autorów dzieła nie da się rozdzielić. Zawsze będą przypisani do swojej "pracy".
- Tato, powiedz coś...
- Oli, proszę cię... Ja nic nie mogę...
- Możesz tato! Sam mi mówiłeś, że jeśli się kocha, to można wszystko...
- Synku... - przytula go do ciebie, zamykając w ojcowskich ramionach.
Jeszcze kilka dni temu, to on sam leżał na szpitalnym łóżku, przy którym codziennie po kilka godzin przesiadywała jego Mama. Pamięta, jak ściskała jego dłoń, tak jak teraz robi to on. W głowie nadal huczą mu jej słowa, gdy zakazywała mu dalej spać i prosiła, by otworzył oczy. Słyszał wszystko. Każde jej słowo, każdą prośbę, każde błaganie do Boga. Teraz on może jedynie to robić. Może swoim dziecięcym głosikiem mówić do niej, prosząc jednocześnie Pana Boga, by nie odbierał mu Mamy. Może ułożyć swoją główkę przy jej ramieniu i przytulać się do jej bezwładnego ciała. Może być tu i czekać, jak jego rodzicielka otworzy oczy; by móc powiedzieć jej, jak bardzo mocno ją kocha; by pocałować ją w policzek; by usłyszeć jej wspaniały głos. Mimo tak młodego wieku wie, że gdyby tylko mógł, zrobiłby to, co i Ona by zrobiła. Gdyby tylko mógł, sam oddał by jej swoje życie. Podarowałby jej dar, który ona dała mu kilka lat wcześniej.
- Mamo! - niemal krzyknął, zwołując tym ojca i pielęgniarki. - Kocham Cię, Mamo...
- Ja ciebie mocniej, Synku... - obejmuje go delikatnie, całując w czoło.
On
"Kocham Cię" nigdy nie było błogosławieństwem
Wyszeptane, jak gdyby był to sekret
Wypowiedziane tylko po to, by przekląć tę, która je usłyszy
Tę o ciężkim sercu"
Maj, 2013 rok.
Nie liczyła się dla ciebie symbolika słów, które wypowiadasz. Nie zwracasz uwagi na to, jak intonujesz swoje wypowiedzi. Przecież każde słowo znaczy zawsze to samo, prawda? Dla ciebie nie było różnicy w tym, jak mówisz, do kogo i co. Liczył się sam przekaz, bo zawsze miał znaczyć to, co chciałeś przekazać. Skąd miałeś wiedzieć, że każde twoje słowo interpretować można różnie, a to najważniejsze w życiu człowieka wyznanie nie zawsze było traktowane za prawdziwe. Przecież jesteś jedynie mężczyzną, nie wiesz, co może myśleć kobieta. A szczególnie nie wiesz, co myśli twoja żona, gdy mówisz, jak bardzo ją kochasz. Ty wiesz, co znaczą twoje słowa, ona teoretycznie również powinna wiedzieć, ale mimo wszystko zawsze była niepewna niektórych twoich wyznań. Teraz wiesz doskonale, że "kochać" można jedynie prosto z serca.
Nie liczyła się dla ciebie symbolika słów, które wypowiadasz. Nie zwracasz uwagi na to, jak intonujesz swoje wypowiedzi. Przecież każde słowo znaczy zawsze to samo, prawda? Dla ciebie nie było różnicy w tym, jak mówisz, do kogo i co. Liczył się sam przekaz, bo zawsze miał znaczyć to, co chciałeś przekazać. Skąd miałeś wiedzieć, że każde twoje słowo interpretować można różnie, a to najważniejsze w życiu człowieka wyznanie nie zawsze było traktowane za prawdziwe. Przecież jesteś jedynie mężczyzną, nie wiesz, co może myśleć kobieta. A szczególnie nie wiesz, co myśli twoja żona, gdy mówisz, jak bardzo ją kochasz. Ty wiesz, co znaczą twoje słowa, ona teoretycznie również powinna wiedzieć, ale mimo wszystko zawsze była niepewna niektórych twoich wyznań. Teraz wiesz doskonale, że "kochać" można jedynie prosto z serca.
Po ostatnich wydarzeniach zrozumiałeś, że każde słowo znaczy coś więcej, niż ci się wydawało. Widząc, jak Dagmara pada bezwładnie na podłogę poczułeś się tak, jakby ktoś rozerwał cię na setki drobnych elementów, a tym kimś była Agata. Z perspektywy czasu zdajesz sobie sprawę, jak bardzo was wszystkich wyniszczała, by dotrzeć do celu. Zamykające się oczy Dagmary uświadomiły ci to, jak wiele mógłbyś w tamtej chwili stracić. Całe życie przekreślone zostałoby grubną, czerwoną linią; wszystkie wspomnienia zostałyby jedynie w pamięci; każda spędzona wspólnie chwila nigdy nie miałaby kontynuacji, nie zostałaby już nigdy powtórzona; u twojego boku już nigdy nie stanęłaby najpiękniejsza kobieta na świecie, która jest twoją żoną. Nie umiałbyś żyć dalej, gdyby Jej już obok nie było. Twoje życie przestałoby mieć sens.
- Mamo wróć już do domu - Oliwier od wejścia do sali zagaduje Dagmarę, uśmiechając się.
- Wrócę Synku... Możliwe, że już dziś - widzisz jak dwie najważniejsze osoby w twoim życiu przytulają się do ciebie. - Michał... - głos żony nakazuje ci dołączyć do Niej i Malca. Kochasz ich najmocniej na świecie.
- To nasz nowy dom - mówisz, otwierając drzwi.
- Michał, ale jak ty to zrobiłeś?
- Chłopaki mi pomagali wszystko tu przewieść. Ale nie myśl o tym - chwytasz jej twarz w swoje dłonie. - Kocham Cię, Daguś... - opierasz swoje czoło o jej głowę.
- Michał, proszę...
- Daguś, ja coś zrozumiałem... Wiem, że każde moje słowo "kocham" znaczy dla ciebie zdecydowanie coś więcej... Zrozumiałem, jak wiele razy mówiłem to odruchowo, nie zastanawiając się nad tym. Teraz wiem jedynie, że tylko Tobie mogę to powiedzieć... Kocham Cię... Tak zwyczajnie, ale i magicznie... Ja...
- Zamknij się i wreszcie mnie pocałuj...
- Mamo wróć już do domu - Oliwier od wejścia do sali zagaduje Dagmarę, uśmiechając się.
- Wrócę Synku... Możliwe, że już dziś - widzisz jak dwie najważniejsze osoby w twoim życiu przytulają się do ciebie. - Michał... - głos żony nakazuje ci dołączyć do Niej i Malca. Kochasz ich najmocniej na świecie.
Po załatwieniu formalności, wypisaniu recepty i słownych uwag od lekarza na plecy zarzucasz torbę z rzeczami żony, chwytasz jej dłoń i razem z synkiem zabieracie ją do domu. Nie do mieszkania w centrum miasta, lecz do dużego, pięknego domu na obrzeżach. Na niedawne osiedle nie mógłbyś już spokojnie wracać, czy zostawiać tu swoją rodzinę samą. Prace wykończeniowe zostały przyspieszone i już od dziś zamieszkacie w wymarzonym domu. W miejscu, gdzie wszystkie złe wspomnienia ukryją się z tyłu waszych głów, gdzie zacznie liczyć się jedynie teraźniejszość. To ma być niespodzianka. Ani Dagmara ani Oliwier nie wiedzą, że zabierzesz ich do nowego domu, o którym myślą, że jest jeszcze w budowie. Na ich pytanie dotyczące celu podróży odpowiadasz jedynie, że na pewno będą zadowoleni. Po minie żony wiesz, że domyśla się, dokąd zmierzacie. Jej uśmiech jest najlepszym lekarstwem na całe zło.
- Michał, ale jak ty to zrobiłeś?
- Chłopaki mi pomagali wszystko tu przewieść. Ale nie myśl o tym - chwytasz jej twarz w swoje dłonie. - Kocham Cię, Daguś... - opierasz swoje czoło o jej głowę.
- Michał, proszę...
- Daguś, ja coś zrozumiałem... Wiem, że każde moje słowo "kocham" znaczy dla ciebie zdecydowanie coś więcej... Zrozumiałem, jak wiele razy mówiłem to odruchowo, nie zastanawiając się nad tym. Teraz wiem jedynie, że tylko Tobie mogę to powiedzieć... Kocham Cię... Tak zwyczajnie, ale i magicznie... Ja...
- Zamknij się i wreszcie mnie pocałuj...
Ona
"Moja miłość ma betonowe stopy
Moja miłość jest żelazną kulą
Przykutą do Twych kostek
Nad wodospadem
Jestem taka ciężka, ciężka
Ciężka w Twoich ramionach
Jestem taka ciężka, ciężka
Ciężka w Twoich ramionach"
Grudzień, 2014 rok.
- Mamo, Weronika się chyba znów zesikała!
- Zawołaj tatę.
- Ale on choinkę ubiera.
Twoje uczucia to sfera, której do niedawna nie znałaś nawet ty sama. Do niedawna myślałaś, że wiesz doskonale, co to znaczy kochać i być kochaną. Wyobrażałaś sobie, że tak właśnie wygląda idealne życie. Twoje serce kłębiło w sobie masę uczuć, jednak nie umiałaś odpowiednio dopasować ich do danej osoby. Jednakże od każdego oczekiwałaś szczerości i prawdy w wyznaniach. Pamiętasz, jak wiele razy płakałaś, zamiast cieszyć się z tego, że usłyszałaś dwa najpiękniejsze słowa dla kobiety od swojego męża. Mimo że mówił, że kocha, w twojej głowie niekiedy rodziły się scenariusze, że jest inaczej. Twoja miłość nigdy tak naprawdę nie była w pełni odkryta. Nawet On nie potrafił uświadomić ci wielkości tego uczucia.
Dopiero moment, gdy upadłaś bezwładnie na podłogę, pokazał ci, co możesz stracić. W tamtej chwili przez twoją głowę przeleciało mnóstwo myśli. Jednak najważniejszą było to, że musisz przeżyć; że wypływająca krew z twojego organizmu nie może doprowadzić do twojej śmierci; że musisz walczyć dla RODZINY. Zrozumiałaś również to, jak dziwne są twoje uczucia do Michała. Uświadomiłaś sobie, że mimo co by nie zrobił, ty i tak nie potrafiłabyś przestać Go kochać. Twoje tak silne uczucie pała tylko i wyłącznie do jego osoby i tylko jemu jest przeznaczone. Wiesz, że z jednej strony jest to dla ciebie dar, ale z drugiej wielka, żelazna kula, którą zawsze już będziesz za sobą ciągnąć, bo miłość do niego nie wygaśnie. Nigdy. Nawet za tysiąc lat.
Każde wspomnienie związane jest ze wspólnym życiem. Z tymi najlepszymi chwilami, które dane było ci do tej pory przeżyć na tym świecie. Każde nowe doświadczenie przeżywaliście razem. Nastoletni związek i kryzysy hormonalne, pierwsza droga ku spełnieniu w miłości, pierwsze kroki w poważnym życiu, zaręczyny, życie na walizkach, ślub, narodziny dziecka, rutyna, aż wreszcie Wasze Pozory Małżeństwa. Całe twoje życie przeplecione jest wspominaniami. Bagażem, bez którego byłabyś teraz kimś innym, może gorszym, niż jesteś. Każda chwila zamknięta w twojej głowie jest strasznie ciężka, gdyż nie zawsze były to kolorowe i radosne momenty. To wszystko sprawia, że jesteś ciężka... w jego ramionach. Razem. Już na zawsze.
- Jest jeszcze taka malutka - słyszysz szept Michała. Wasza mała Kruszynka obejmuje swoją dłonią jego palec, pomrukuje cicho, smacznie śpiąc. - A Oli taki duży... - gładzi główkę waszego Synka. Oboje śpią między wami na wielkim łóżku w sypialni. Są waszymi Dziełami.
- Jutro pewnie nawet nie będą chciały do nas się uśmiechnąć, jak wszyscy się nimi będą chcieli zajmować - uśmiechasz się do męża.
- Przynajmniej odpoczniemy - puszcza ci oczko.
- W Wigilię? Chyba żartujesz - wystawiasz mu język.
- Dziękuję Ci, Daguś...
- Za co? - pytasz, wpatrując się w jego błękitne oczy.
- Za wszystko, Kochanie - całuje cię w czoło, gasi oświetlenie, zostawiając jedynie małą lampkę i pozwala, byś poczuła się, jak w raju. U jego boku. Z dziećmi. Razem...
***
Koniec...
***
Tak zwyczajnie chcę Wam wszystkim podziękować.
Każdej osobie, która była ze mną od samego początku i dotrwała do tego momentu. Tym, którzy dołączyli w trakcie opowiadania. Oraz tym całkowicie przypadkowym osobom.
Każdej osobie, która była ze mną od samego początku i dotrwała do tego momentu. Tym, którzy dołączyli w trakcie opowiadania. Oraz tym całkowicie przypadkowym osobom.
Teraz powiem o co tak naprawdę miało chodzić w tej historii.
Otóż założyłam sobie, żeby pokazać miłość, o którą trzeba walczyć, nawet jeśli miałoby się zacząć w tym krytycznym momencie to warto. Chodziło również o to, aby pokazać, jak silne może być uczucie. W tym przypadku postać Dagmary jest właśnie kimś takim, kto nigdy nie przestanie kochać.
Ta historia to od początku było dla mnie wyzwanie. To tu, gdy pisałam rozdziały, zawsze miałam trudności, żeby odpowiednio przekazać emocje i to wszystko, co miałam w głowie. To opowiadanie zabrało ze mnie wiele negatywnych emocji, które cały czas gdzieś tam w środku się kumulowały. To było dla mnie takie bardzo osobiste przeżycie, które wiele mi dało.
Jak widzicie nawyrządzałam krzywdy w tej mojej literackiej rodzinie. Jednak mimo wszystko nie potrafiłam zrealizować pomysłu, który zrodził się w ostatniej chwili i skończyć tego tragicznie. Mam jeszcze widocznie serce. O piosence "Came Home" mogłabym mówić wam godzinami, jednak mam nadzieję, że zrozumiecie dlaczego akurat ona i co miała przekazać.
Znów płakałam, ale to chyba już moja tradycja, co nie?
Mam do Was wszystkich taką jeszcze malutką prośbę. Wiem, że może większość z was zawiodła się na mnie, bo nie ma nie u was, ale ja nadrobię. Z racji tego, że to ostatni (chyba) wpis tutaj, to proszę Was wszystkie, które przeczytały choć jedno zdanie tej historii, żebyście zostawiły po sobie choć jedną emotikonę w komentarzu. Pewnie same wiecie, jakie to ważne dla autorki.
Tymczasem zapraszam Was na:
Więc...
Jeszcze raz dziękuję za obecność, proszę o jakiś znak oraz ostatni raz piszę...
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Dzuzeppe :*