Dagmara.
Początek Marca. Przyroda powoli zaczyna budzić się do życia. Za oknem coraz częściej widzisz radośnie świecące słońce, które coraz wyżej wznosi się nad horyzont. Spacerując z synkiem po parku do twoich uszu zaczynają docierać dźwięki śpiewu ptaków, które zaczynają powracać do kraju. Spod śniegu przebijają się kwiaty zwiastujące nadejście wiosny. Nawet twoje serce powoli zaczyna znowu bić dla jednej osoby. Czujesz jednak, że nie będzie tak, jak już wszystko ułożone jest w twojej głowie. Nie będzie szczęśliwego zakończenia jak w bajce, bo za bardzo się wycierpiałaś. Każda postać z bajki miała swojego dobrego duszka, a ty masz tylko Oliwiera.
Dokładnie tydzień temu byliście razem w Bydgoszczy na imieninach mamy Michała. Kiedy zobaczyła was razem w drzwiach swojego domu, niemal nie zemdlała, lecz od razu wyściskała was wszystkich. Reszta rodziny również serdecznie cię przyjęła. W zasadzie to czułaś się tak, jakby nigdy nic się nie zdarzyło, a wy zwyczajnie przyjechaliście do rodziców na imieniny i byliście szczęśliwi. Ale jednak nie było tak, jak być powinno, gdyby wszystko co złe przestało istnieć. Była ta nić niepewności, była chwila ciszy, było przygnębienie, gdy patrzyłaś na szczęście Joasi, był ból, gdy nie mogłaś się swobodnie przytulić do Michała i szepnąć mu na ucho, że go kochasz. Mimo wszystko cierpiałaś.
- Mamo, patrz, tata idzie! - usłyszałaś jedynie i już widziałaś chłopca pędzącego w kierunku Michała. Widziałaś, jak wskakuje mu w ramiona i jak mocno jest tulony przez ojca. Mimo bólu w sercu nigdy nie pozwolisz, by ich kontakt się pogorszył. Nigdy. Nawet, jeśli nie uda wam się niczego posklejać.
- Jak tam w pracy?
- Ciężko, ale daję sobie radę z papierami - uśmiechasz się delikatnie. - A jak na treningach?
- Też dobrze... - odpowiada, a pomiędzy wami zapada cisza. Jedynie Oliwier wesoło świergocze, idąc między wami i trzymając was za ręce. - Może pójdziemy na wspólny obiad? - Michał przerywa ciszę.
- Na pizzę! - krzyczy uradowany rocznikowo już siedmiolatek.
- Na co będziecie chcieli, ale jeśli mama się zgodzi - zerka na ciebie niepewnie. Nie możesz być zimną suką. Kiwasz lekko głową na znak przyzwolenia. - Jesteś tu samochodem?
- Nie... Byliśmy z młodym na zakupach, żeby buty na treningi mu kupić, a teraz sobie tu spacerujemy... Nie opłaciło się brać samochodu...
- To zapraszam do mojego i jedziemy na obiad - uśmiecha się i prowadzi was do pojazdu.
Siedząc z Michałem przy jednym stole jednocześnie masz ochotę zwyczajnie się uśmiechnąć i powiedzieć, że jesteś szczęśliwa, ale i wyjść z lokalu i nie widzieć tych ciekawskich spojrzeń ludzi kierowanych w waszą stronę. Ale nie możesz zrobić ani jednego ani drugiego. Chcesz jedynie, by wszystko kiedyś się ułożyło. Słyszysz radosny śmiech syna, wesoły głos męża, widzisz szczęśliwy obrazek jak ze zdjęcia, na którym brakuje tylko ciebie. Jest tak, jakbyś to ty robiła to zdjęcie. Tak, jakbyś taki obraz chciała zostawić w swojej głowie na lata. Dwójka najważniejszych mężczyzn w twoim życiu. Na razie bez ciebie...
Wreszcie się ujawniasz, podchodząc do stolika i informując, że musicie już wracać do domu. Ty musisz zająć się pracą, a Oliwier lekcjami, by potem spokojnie dotrzeć na trening tenisa. Widzisz smutek w ich oczach. Michał tłumaczy synkowi, że tak będzie lepiej i że odwiezie was do domu. Zgadzasz się na jego propozycję i już po chwili ponownie siedzisz w służbowych samochodzie, należącym do twojego męża. Michał zatrzymuje samochód, wychodzi z niego, by otworzyć ci drzwi, a potem wysadza małego z fotelika. Widząc, jak jego oczy robią się smutne i pozbawione blasku, niepewnie proponujesz, by wszedł do mieszkania i pomógł Oliwierowi odrobić lekcje, a potem pojechał z nim na halę na trening tenisa. Zgadza się od razu i całą trójką wchodzicie zadowoleni do budynku.
Troszczysz się o innych, a znowu zapominasz o sobie, Dagmaro...
Michał.
Każdy myśli, że jesteś ideałem. Każdy sądzi, że masz wszystko i nic więcej nie jest ci potrzebne. Każdy chciałby ci coś zabrać; karierę, rozpoznawalność, zawód, żonę. Każdy chciałby choć na chwilę zamienić się z Tobą miejscami. Każdy chciałby zabrać dla siebie cząstkę ciebie. Każdy chciałby móc mieć kawałek ciebie na własność. Może nawet chciałby cię dla siebie sklonować, żeby nie rozwalać twojej rodziny. Może nawet byłbyś szczęśliwy, widząc na ulicach swoje podobizny. Może nawet by ci się to podobało. Tylko jest jedno ale. Ty nie jesteś ideałem. Jesteś smutnym, kłamiącym, znienawidzonym człowiekiem, którego niebieskie oczy powoli się wypalają.
Mimo że wszystko zaczyna się poprawiać, mimo że powinieneś być pozornie szczęśliwy; mimo że ostatni mecz dopisał do waszego konta kolejne wyczekiwane trzy punkty; mimo że Oliwier nadal cię kocha najmocniej na świecie; mimo że ty kochasz jeszcze mocniej, to nie jesteś już tak stuprocentowo pewny, jak jeszcze dwa miesiące temu, że wszystko naprawisz, że znowu będziecie rodziną, że znów będzie zasypiać i budzić się u boku Dagmary. Tracisz nadzieję, że wrócisz do waszego wspólnego mieszkania, że znów usłyszysz z jej ust "kocham cię", że bez zbędnego zamysłu pocałujesz ją po wygranym meczu czy przytulisz się do niej po porażce. Przestajesz wierzyć, że lepsze dni jeszcze kiedyś przyjdą.
- Tato, widziałeś jak wymiatałem? - z rozmyślań wyrywa cię rozweselony syn. Jednak ty nie możesz odpowiedzieć, że widziałeś i jesteś dumny z jego poczynań. Nie możesz go okłamać. Przytulasz go mocno do siebie i obiecujesz, że pojawisz się na turnieju, na który właśnie się zakwalifikował.
- Kocham cię, synku...
- Ja ciebie też, tato... - odpowiada ci i mówi, że idzie się przebrać i żebyś poczekał na niego przed budynkiem.
Ubierasz się i wychodzisz przed niewielką szkolną halę, gdzie trenuje twój syn. Podchodzisz do samochodu i opierasz się o jego maskę. Pamiętasz, jak kilka miesięcy czekałeś w tym miejscu nie tylko na jego, ale również na zafascynowaną tenisem Dagę. Pamiętasz jak oboje wychodzili uśmiechnięci i biegli do ciebie czekającego na parkingu. Pamiętasz, jak synka brałeś na ręce, a żonie dawałeś soczystego buziaka w usta, na co Oli głośno okazywał swoje niezadowolenie. Byłeś wtedy cholernie szczęśliwy. Właśnie. Byłeś. Teraz pozostały ci jedynie starania, by choć w namiastce do tego wrócić.
- O proszę, Misiu, co ty tu robisz? - słyszysz znienawidzony przez siebie głos. - Czyżbyś przeczuwał, że będę u ginekologa, żeby naszego dzieciaczka zobaczyć na monitorze i usłyszeć, jak bije jego serduszko - uśmiecha się do ciebie szyderczo. - Tak bardzo nie możesz doczekać się naszego maluszka jak ja? - wiesza się na twoim ramieniu, lecz od razu oddalasz się od niej. - No co jest, nie chcesz zobaczyć swojego potomka? - pokazuje ci zdjęcie USG.
- Moje jedyne dziecko właśnie do mnie biegnie, a tobie nie mam zamiaru w nic wierzyć. Wypieprzaj z mojego życia - odpychasz ją i pomagasz Oliwierowi wsiąść do samochodu. - Nie chcę cię więcej widzieć!
- Zniszczę ci wszystko, zobaczysz... Zniszczę i tego zasranego bachora i jego mamuśkę! Zabiorę ci wszystko!!!
Odjeżdżasz z piskiem opon z parkingu. Jak przed mgłę słyszysz synka i to, jak opowiada ci o treningu. Słyszysz jego wesoły głos i co chwilę wybuchający śmiech, jednak sam nie możesz się nawet uśmiechnąć. Możesz jedynie bezpiecznie odwieść go do matki i zacząć chronić swoją rodziną. Musisz zrobić wszystko, byleby tylko Agata nie zrobiła czegoś, co sprawi, że zawali się cały twój świat. Nie możesz pozwolić, by nawet w najmniejszym stopniu spełniła swoje groźby. Nie pozwolisz jej na to.
- Dlaczego jesteście tak późno?
- Przepraszam... - mówisz cicho i wchodzisz do mieszkania. Dagmara od razu zagania małego do łazienki, apotem do swojego pokoju, żeby wyspał się na jutrzejszy dzień. Czytasz mu bajkę i po dwudziestu minutach siedzisz z żoną w salonie i starasz się powiedzieć jej to, co może zrobić Agata.
- Michał, chcę prawdy...
- Powiedziała mi, że jest w ciąży i że zrobi wszystko, żeby się was pozbyć i być ze mną... - ledwo co wypowiadasz te słowa, bo usta drżą ci niemiłosiernie, a głos się łamie. - Boję się o Was...
- Nie pozwolę, by ktokolwiek skrzywdził nasze dziecko, słyszysz? - siada obok ciebie na kanapie, chwyta twoją twarz w swoje dłonie i zmusza, być patrzył w jej oczy. - Nic nam się nie stanie...
- Kocham was, Daga, i nie pozwolę skrzywdzić - przytulasz się do niej i siedzicie razem skuleni na kanapie tak przez kilka godzin... - Tak mocno kocham...
Jesteś głową rodziny i musisz ją chronić, Michale...
Początek Marca. Przyroda powoli zaczyna budzić się do życia. Za oknem coraz częściej widzisz radośnie świecące słońce, które coraz wyżej wznosi się nad horyzont. Spacerując z synkiem po parku do twoich uszu zaczynają docierać dźwięki śpiewu ptaków, które zaczynają powracać do kraju. Spod śniegu przebijają się kwiaty zwiastujące nadejście wiosny. Nawet twoje serce powoli zaczyna znowu bić dla jednej osoby. Czujesz jednak, że nie będzie tak, jak już wszystko ułożone jest w twojej głowie. Nie będzie szczęśliwego zakończenia jak w bajce, bo za bardzo się wycierpiałaś. Każda postać z bajki miała swojego dobrego duszka, a ty masz tylko Oliwiera.
Dokładnie tydzień temu byliście razem w Bydgoszczy na imieninach mamy Michała. Kiedy zobaczyła was razem w drzwiach swojego domu, niemal nie zemdlała, lecz od razu wyściskała was wszystkich. Reszta rodziny również serdecznie cię przyjęła. W zasadzie to czułaś się tak, jakby nigdy nic się nie zdarzyło, a wy zwyczajnie przyjechaliście do rodziców na imieniny i byliście szczęśliwi. Ale jednak nie było tak, jak być powinno, gdyby wszystko co złe przestało istnieć. Była ta nić niepewności, była chwila ciszy, było przygnębienie, gdy patrzyłaś na szczęście Joasi, był ból, gdy nie mogłaś się swobodnie przytulić do Michała i szepnąć mu na ucho, że go kochasz. Mimo wszystko cierpiałaś.
- Mamo, patrz, tata idzie! - usłyszałaś jedynie i już widziałaś chłopca pędzącego w kierunku Michała. Widziałaś, jak wskakuje mu w ramiona i jak mocno jest tulony przez ojca. Mimo bólu w sercu nigdy nie pozwolisz, by ich kontakt się pogorszył. Nigdy. Nawet, jeśli nie uda wam się niczego posklejać.
- Jak tam w pracy?
- Ciężko, ale daję sobie radę z papierami - uśmiechasz się delikatnie. - A jak na treningach?
- Też dobrze... - odpowiada, a pomiędzy wami zapada cisza. Jedynie Oliwier wesoło świergocze, idąc między wami i trzymając was za ręce. - Może pójdziemy na wspólny obiad? - Michał przerywa ciszę.
- Na pizzę! - krzyczy uradowany rocznikowo już siedmiolatek.
- Na co będziecie chcieli, ale jeśli mama się zgodzi - zerka na ciebie niepewnie. Nie możesz być zimną suką. Kiwasz lekko głową na znak przyzwolenia. - Jesteś tu samochodem?
- Nie... Byliśmy z młodym na zakupach, żeby buty na treningi mu kupić, a teraz sobie tu spacerujemy... Nie opłaciło się brać samochodu...
- To zapraszam do mojego i jedziemy na obiad - uśmiecha się i prowadzi was do pojazdu.
Siedząc z Michałem przy jednym stole jednocześnie masz ochotę zwyczajnie się uśmiechnąć i powiedzieć, że jesteś szczęśliwa, ale i wyjść z lokalu i nie widzieć tych ciekawskich spojrzeń ludzi kierowanych w waszą stronę. Ale nie możesz zrobić ani jednego ani drugiego. Chcesz jedynie, by wszystko kiedyś się ułożyło. Słyszysz radosny śmiech syna, wesoły głos męża, widzisz szczęśliwy obrazek jak ze zdjęcia, na którym brakuje tylko ciebie. Jest tak, jakbyś to ty robiła to zdjęcie. Tak, jakbyś taki obraz chciała zostawić w swojej głowie na lata. Dwójka najważniejszych mężczyzn w twoim życiu. Na razie bez ciebie...
Wreszcie się ujawniasz, podchodząc do stolika i informując, że musicie już wracać do domu. Ty musisz zająć się pracą, a Oliwier lekcjami, by potem spokojnie dotrzeć na trening tenisa. Widzisz smutek w ich oczach. Michał tłumaczy synkowi, że tak będzie lepiej i że odwiezie was do domu. Zgadzasz się na jego propozycję i już po chwili ponownie siedzisz w służbowych samochodzie, należącym do twojego męża. Michał zatrzymuje samochód, wychodzi z niego, by otworzyć ci drzwi, a potem wysadza małego z fotelika. Widząc, jak jego oczy robią się smutne i pozbawione blasku, niepewnie proponujesz, by wszedł do mieszkania i pomógł Oliwierowi odrobić lekcje, a potem pojechał z nim na halę na trening tenisa. Zgadza się od razu i całą trójką wchodzicie zadowoleni do budynku.
Troszczysz się o innych, a znowu zapominasz o sobie, Dagmaro...
Michał.
Każdy myśli, że jesteś ideałem. Każdy sądzi, że masz wszystko i nic więcej nie jest ci potrzebne. Każdy chciałby ci coś zabrać; karierę, rozpoznawalność, zawód, żonę. Każdy chciałby choć na chwilę zamienić się z Tobą miejscami. Każdy chciałby zabrać dla siebie cząstkę ciebie. Każdy chciałby móc mieć kawałek ciebie na własność. Może nawet chciałby cię dla siebie sklonować, żeby nie rozwalać twojej rodziny. Może nawet byłbyś szczęśliwy, widząc na ulicach swoje podobizny. Może nawet by ci się to podobało. Tylko jest jedno ale. Ty nie jesteś ideałem. Jesteś smutnym, kłamiącym, znienawidzonym człowiekiem, którego niebieskie oczy powoli się wypalają.
Mimo że wszystko zaczyna się poprawiać, mimo że powinieneś być pozornie szczęśliwy; mimo że ostatni mecz dopisał do waszego konta kolejne wyczekiwane trzy punkty; mimo że Oliwier nadal cię kocha najmocniej na świecie; mimo że ty kochasz jeszcze mocniej, to nie jesteś już tak stuprocentowo pewny, jak jeszcze dwa miesiące temu, że wszystko naprawisz, że znowu będziecie rodziną, że znów będzie zasypiać i budzić się u boku Dagmary. Tracisz nadzieję, że wrócisz do waszego wspólnego mieszkania, że znów usłyszysz z jej ust "kocham cię", że bez zbędnego zamysłu pocałujesz ją po wygranym meczu czy przytulisz się do niej po porażce. Przestajesz wierzyć, że lepsze dni jeszcze kiedyś przyjdą.
- Tato, widziałeś jak wymiatałem? - z rozmyślań wyrywa cię rozweselony syn. Jednak ty nie możesz odpowiedzieć, że widziałeś i jesteś dumny z jego poczynań. Nie możesz go okłamać. Przytulasz go mocno do siebie i obiecujesz, że pojawisz się na turnieju, na który właśnie się zakwalifikował.
- Kocham cię, synku...
- Ja ciebie też, tato... - odpowiada ci i mówi, że idzie się przebrać i żebyś poczekał na niego przed budynkiem.
Ubierasz się i wychodzisz przed niewielką szkolną halę, gdzie trenuje twój syn. Podchodzisz do samochodu i opierasz się o jego maskę. Pamiętasz, jak kilka miesięcy czekałeś w tym miejscu nie tylko na jego, ale również na zafascynowaną tenisem Dagę. Pamiętasz jak oboje wychodzili uśmiechnięci i biegli do ciebie czekającego na parkingu. Pamiętasz, jak synka brałeś na ręce, a żonie dawałeś soczystego buziaka w usta, na co Oli głośno okazywał swoje niezadowolenie. Byłeś wtedy cholernie szczęśliwy. Właśnie. Byłeś. Teraz pozostały ci jedynie starania, by choć w namiastce do tego wrócić.
- O proszę, Misiu, co ty tu robisz? - słyszysz znienawidzony przez siebie głos. - Czyżbyś przeczuwał, że będę u ginekologa, żeby naszego dzieciaczka zobaczyć na monitorze i usłyszeć, jak bije jego serduszko - uśmiecha się do ciebie szyderczo. - Tak bardzo nie możesz doczekać się naszego maluszka jak ja? - wiesza się na twoim ramieniu, lecz od razu oddalasz się od niej. - No co jest, nie chcesz zobaczyć swojego potomka? - pokazuje ci zdjęcie USG.
- Moje jedyne dziecko właśnie do mnie biegnie, a tobie nie mam zamiaru w nic wierzyć. Wypieprzaj z mojego życia - odpychasz ją i pomagasz Oliwierowi wsiąść do samochodu. - Nie chcę cię więcej widzieć!
- Zniszczę ci wszystko, zobaczysz... Zniszczę i tego zasranego bachora i jego mamuśkę! Zabiorę ci wszystko!!!
Odjeżdżasz z piskiem opon z parkingu. Jak przed mgłę słyszysz synka i to, jak opowiada ci o treningu. Słyszysz jego wesoły głos i co chwilę wybuchający śmiech, jednak sam nie możesz się nawet uśmiechnąć. Możesz jedynie bezpiecznie odwieść go do matki i zacząć chronić swoją rodziną. Musisz zrobić wszystko, byleby tylko Agata nie zrobiła czegoś, co sprawi, że zawali się cały twój świat. Nie możesz pozwolić, by nawet w najmniejszym stopniu spełniła swoje groźby. Nie pozwolisz jej na to.
- Dlaczego jesteście tak późno?
- Przepraszam... - mówisz cicho i wchodzisz do mieszkania. Dagmara od razu zagania małego do łazienki, apotem do swojego pokoju, żeby wyspał się na jutrzejszy dzień. Czytasz mu bajkę i po dwudziestu minutach siedzisz z żoną w salonie i starasz się powiedzieć jej to, co może zrobić Agata.
- Michał, chcę prawdy...
- Powiedziała mi, że jest w ciąży i że zrobi wszystko, żeby się was pozbyć i być ze mną... - ledwo co wypowiadasz te słowa, bo usta drżą ci niemiłosiernie, a głos się łamie. - Boję się o Was...
- Nie pozwolę, by ktokolwiek skrzywdził nasze dziecko, słyszysz? - siada obok ciebie na kanapie, chwyta twoją twarz w swoje dłonie i zmusza, być patrzył w jej oczy. - Nic nam się nie stanie...
- Kocham was, Daga, i nie pozwolę skrzywdzić - przytulasz się do niej i siedzicie razem skuleni na kanapie tak przez kilka godzin... - Tak mocno kocham...
Jesteś głową rodziny i musisz ją chronić, Michale...
~*~*~
Witam :*
Macie na końcu taki zalążek tego, co będzie dziać się w przyszłości.
Macie na końcu taki zalążek tego, co będzie dziać się w przyszłości.
A jeśli ktoś był spostrzegawczy na to moim gg pojawiały się fragmenty z tych rozdziałów jakieś kilka dni temu ;-)
Tak właściwie to został mi do napisała jedynie Epilog, co oznacza, że w najbliższym czacie ruszę z nowymi historiami :D No i oczywiście skupię się bardziej na duetach z Maniek, Kari i Evi.
Zdradzę, że Pożądanie pisze mi się na razie wyśmienicie, tylko ten Zbyś taki inny... :P A Słońce Moje na razie czeka na swój odpowiedni czas :P
Jestem trochę chora, trochę smutna, bo nasi przegrali, ale i szczęśliwa, bo 6 miejsce na ME, w których mieli z grupy nie wyjść jest dla mnie dobrym wynikiem.
Trzymajcie się jakoś :*
Buźki :* :*
Jestem trochę chora, trochę smutna, bo nasi przegrali, ale i szczęśliwa, bo 6 miejsce na ME, w których mieli z grupy nie wyjść jest dla mnie dobrym wynikiem.
Trzymajcie się jakoś :*
Buźki :* :*
Ps. Bo tak w gruncie rzeczy to moje historie muszą być w pewnych momentach złe, nie? :-P
Wszystko zmierza ku lepszemu.. Przynajmniej mam taką nadzieję. Michał jednak musi chronić Dagę i małego, bo nie wiadomo co przyjdzie do głowy Agacie.
OdpowiedzUsuńŚciskam A. ;*
Oj Twoje historię to są czasami złe, aż wywołują u mnie palpitacje serca :P
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Michał uchroni ich od tej wariatki. Ona jest straszna ! Jest jak wiedźma z bajki o królewnie Śnieżce i krasnoludkach... Mam nadzieję, że nie zrobi im nic strasznego jak ta wiedźma z bajki :P
Pozdrawiam
:*
Jakoś nie jestem przekonana co do prawdomówności Agaty. Ciąża? Teraz, tak nagle? Nie wydaje mi się, aby to było dziecko Michała, o ile ona w ogóle jest w ciąży. Pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie, gdy Michałowi wreszcie choć trochę udało się ponownie zbliżyć do Dagmary, gdy jego rodzina powoli zaczyna być szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńNawet nie wyobrażam sobie do czego zdolna będzie Agata. Dobrze, że Misiek od razu o wszystkim poinformował swoją żoną, a nie ukrywał. Chce chronić swoją rodzinę i mam nadzieję, że mu się to uda. Trzymam za nich kciuki :)
Pozdrawiam :*
Michał właśnie płaci ogromną cenę za głupotę i zdradę. Ta cała Agata to jakaś psychopatka, aczkolwiek powinien się najpierw upewnić czy dziecko, o ile jest, jest jego. Skoro uprawiał z nią seks, to zapłodnienie jest możliwe i ni wyobrażam sobie, że mógłby się wyprzecz swojego dziecka. Takie zachowanie obnaża jego egoizm i niedojrzałość. Mam nadzieję, zę uda mu się ochronić rodzinę i rozwiązać tą sytuację bez rozlewu krwi, bo sama już nie wiem co ta wariatka miała na myśli mówiąc o pozbyciu się Oliego i Dagmary. Prawdę mówiąc troszkę się boję!
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się ta cała Agata :) Michał stara się odzyskać to co stracił przez swoją głupotę. Agata niby w ciąży i chce wrobić w to Miśka powinien sprawdzić czy to prawda. Dobrze, że powiedział Dadze. Agata powinna zostawić ich w spokoju i nie grozić, że im coś zrobi.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy są jeszcze gdzieś tak wyrozumne kobiety jak Dagmara. Swoje szczęście poświęca nad szczęście syna i męża. Choć ten ostatni nie wiem czy kiedyś będzie w pełni szczęśliwy. Nawet gdyby Daga mu wybaczyła to zawsze będzie miał to w pamięci, bo wymazać się nie da. Po przeczytaniu rozdziału mam nutkę nadziei, że może da się tą rodzinę skleić ponownie w całość, ale w Twoim posłowiu pozbawiasz mnie tego. W takim razie czekam na dalsze części.
OdpowiedzUsuńŚciskam :*
Hm.. Zastanawia mnie co może zrobić Agata aby osiągnąć swój cel, bo śmiem twierdzić, że będzie Ona zrobić wszystko. Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Kinia16
Wczoraj przeczytałam, ale dopiero dziś mam chwilę, by skomentować...
OdpowiedzUsuńAgata (niestety moja imienniczka) jest nienormalna... Mam nadzieję, że nie uda jej się spełnić jej gróźb...
Michał musi chronić rodzinę, mam nadzieję, że to w jakiś paradoksalny sposób zjednoczy tą rodzinę... Daga musi uważać na siebie i syna... Dużo wycierpiała, a teraz błędy Michała dalej niszczą jej życie... A miałam nadzieję, że uda im się od tego uciec...
Rozdział świetny, zresztą jak wszystko co piszesz ;)
Czekam na kolejną i mam nadzieję szczęśliwą Pozorność :]
Pozdrawiam ;*
Mam wątpliwości co do prawdomówności i zdrowia psychicznego Agaty. Może i jest w ciąży, ale nie ma pewności, że to dziecko Michała. Jednak jeżeli okaże się, że jednak dziecko Michał to powinien wziąć za nie odpowiedzialność, bo nie jest niczemu winne. Jednak lepiej by było dla wszystkich jakby tego dziecka nie było.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Na początku muszę Cię przeprosić za to , że nie komentowałam Twoich rozdziałów. Na swoją obronę mam tylko to, że nie wiedziałam co napisać, jaką konstruktywną wypowiedź sklecić, a wiem jak irytują komentarze typu : fajne, ciekawe. podoba mi się. Jednak musiałam tutaj coś napisać. Powiem szczerze uwielbiam to opowiadanie, jest takie realistyczne, nieprzesłodzone, pokazujące prawdziwe życie. Jak wiesz od początku nie chciałam, żeby idylla Winiarskich została zniszczona, ale w życiu nie zawsze jest tak jak chcemy. Nie będę rozpisywała jak bardzo podoba mi się Twój styl pisania, dobranie bohaterów, bo co bym nie napisała to nie będzie to. Wiedz tylko, że zawsze zaglądam i czytam z zapartym tchem. I jeszcze raz przepraszam za moją nieobecność i obiecuję poprawę.
OdpowiedzUsuńCałuję i pozdrawiam ;***
Proszę Cie niech oni na końcu będą szczęśliwi, bo ja nie umiem sobie wyobrazić rozbitej rodziny Winiarskich.
UsuńCałuję raz jeszcze ;***
Ja wiem co się stanie :P Michał musi ich chronić za wszelką cenę... Kurcze niech oni się w końcu pogodzą ...proooszę :* Wiesz, że czekam na następny kochana :*
OdpowiedzUsuńMichał widać zrozumiał co jest dla niego najważniejsze, i nawet widmo ciężarnej Agaty nie jest w stanie go od tego odwieźć. Mam nadzieję że swoje zapewnienia o miłości i opiece przeleje na praktyczną stronę życia małżeńskiego. Ale jak to Ktoś napisał w starej księdze, "wszystko znosi, wszystko przetrzyma". Więc mam taką nadzieję :)
OdpowiedzUsuńChyba najlepszy z możliwych prezentów podarowali mamie Michała, pojawiając się razem. Przecież ona też trzyma za nich kciuki!
Co jak co, ale nie wybaczę tej psychopatce jeśli posunie się do tego by zrobić coś Olikowi...
Całuję :*